2016-06-19 Niedziela
Leśny Dwór w Janowicach Wielkich - szlak żółty, zielony, niebieski i powrót szlakiem żółtym.
Zegar wskazywał kwadrans po ósmej, sięgałem po klucze do piwnicy, gdy odezwała się moja
komórka. To dzwonił mój szwagier.
- Jasiu, wybieram się w Rudawy. Masz ochotę na wędrówkę? Przyjadę po Ciebie o dziewiątej.
Odkładam klucze na wieszaczek - mój rower dzisiaj sobie odpocznie.
Błyskawicznie uwinąłem się z kanapkami i herbatą, szybko się przebrałem i gdy wzuwałem buty, odezwał się domofon:
- Już jestem, wejdę na chwilę - w słuchawce zabrzmiał głos Jurka.
- Dobrze, ja jeszcze przejrzę plecak, może coś zapomniałem.
W czasie jazdy uzgodniliśmy, ze pójdziemy znanymi nam drogami, którymi pierwszy raz szliśmy wiele lat temu.
W Janowicach Wielkich zapoznałem Jurka z miejscem, gdzie mógł bezpiecznie zostawić swój samochód.
Jurek był nieco zdziwiony, gdy ja pochylałem się nad spotykanymi po drodze kwiatkami.
Kwiaty dziko rosnące wzbudzają mój podziw.
Kocham las i gdy widzę taką tablicę, nie mogę obok niej przejść obojętnie.
Las daje schronienie dla zwierząt, leki, pożywienie i drewno dla ludzi.
Las zatrzymuje zanieczyszczenia i pochłania hałas.
Las wytwarza tlen i reguluje gospodarkę wodną w przyrodzie.
Las jest niezapomnianą atrakcją turystyczną.
Las nie lubi gospodarki rabunkowej.
Las żyje dzięki niepisanym prawom natury.
Uwielbiam kwiaty dziko rosnące.
Naparstnica lubi rosnąć na skraju lasu.
Naparstnica na ziemiach polskich została rozpowszechniona na przełomie XVIII i XIX wieku
jako roślina ozdobna. Po jakimś czasie naparstnica uciekła z ogrodów i samorzutnie wysiała się
w środowisku.
Naparstnica jest rośliną trującą i leczniczą jednocześnie, a granica pomiędzy dawką leczniczą
a szkodliwą dla zdrowia jest bardzo mała.
Anglosasi wierzyli, że na kwiatach naparstnicy wróżki wygrywały swoje melodie.
Irlandczycy nazywali ją "naparstkiem nieżywych ludzi" w związku z wydzieliną jej szkodliwego soku. Angielskie znaczenie "rękawiczka ludzi", odnosi się do wróżki, która mieszkała w lesie, gdzie rosło to zioło. Plamki na kwiatach naparstnicy to odciski pozostawione przez elfy, które rzekomo miały ostrzec przed trującymi właściwościami rośliny.
Naparstnica purpurowa po norwesku to „revbielde”, co znaczy "lisi dzwonek”. Nazwa ta pochodzi z legendy, która mówi, że zła wróżka podarowała roślinę lisowi, który mógł wyciszyć swoje kroki kwiatami naparstnicy purpurowej podczas polowania na okoliczne kury.
Mieszkańcy Północnej Walii używali liści naparstnicy purpurowej w celu nadania kamiennym podłogom wyglądu mozaiki.
Tego dnia słoneczko przebijało się przez cienką warstwę chmur, ale gdy zbliżała się już druga godzina naszej wędrówki, gdy doszliśmy do leśnej szkółki, otworzył się widok na Karkonosze,
nad którymi kłębiły się chmury.
Oooj, oooj, oooj..
wyrwało mi się, gdy z Rozdroża pod Jańską Górą spojrzałem na Śnieżkę,
Odpuściliśmy sobie odwiedziny Fajki i Rylca, raźno pomaszerowaliśmy niebieskim szlakiem
w stronę Lwiej Góry. Gdy szlak skręcał w lewo, porzuciliśmy go, i poszliśmy szerokim duktem
wijącym się zakosami pod górę.
To była droga dojazdowa do dawnego kamieniołomu, który obecnie nazywany jest piekiełkiem.
Niecka piekiełka wypełniona jest wodą, w której odbijają się porastające brzegi stawku
roślinność. Brunatne Jeziorko pierwszy raz odwiedziłem przed dziesięcioma laty.
Wiele, oj jak bardzo wiele, przez ten miniony czas tutaj się zmieniło.
Zrobiłem kilkanaście zdjęć tego zakątka i powróciliśmy na niebieski szlak. którym zaczęliśmy się wspinać na Lwią Górę. Gdy dochodziliśmy do jej szczytu, lunął rzęsisty deszcz, przed którym schroniliśmy się pod ukośną skałą.
- Piknik pod Wiszącą Skałą - pomyślałem.
- Musimy ten deszcz przeczekać - powiedziałem i wyjąłem z plecaka termos z herbatą.
Gdy kończyłem kanapkę, deszcz przestał padać i niebo pojaśniało.
Wtedy wyszliśmy na Starościńskie Skały...
zaniemówiłem z wrażenia, powiem do rymu, widok był wspaniały.
Starościńska Igła - tak nazywają tę turnię wspinacze skałkowi.
Kamień na kamieniu, na kamieniu kamień, a na tym kamieniu jeszcze jeden kamień...
Głazy jeszcze nie wyschły i były śliskie, więc ostrożnie weszliśmy po wykutych w skale
schodkach na punkt widokowy.
A widoki były imponujące.
W domu zabawię się w wykonanie animacji - pomyślałem i zrobiłem 52 zdjęcia.
Dosyć ciekawy efekt osiągnąłem, prawda?
Komu w drogę, temu czas
Niebieskim szlakiem zeszliśmy z Lwiej Góry.
Słońce coraz śmielej przebijało się przez chmury
i gdy wdrapaliśmy się na Piec, już solidnie przygrzewało.
Miłe wrażenie, móc na drzewa popatrzeć z góry
Tuż za Piecem następna grupa skalna, która wprawiła nas w zachwyt
Matka Natura udekorowała brzózkami Skalny Most, jak na jakieś święto.
Kiedyś te głazy spadną i utworzą nowe bryły.
Krowiarki charakteryzują się ciekawymi kształtami.
Kamienie znikną, a wody będą ciągle płynąć.
Żółtym szlakiem prowadzącym wzdłuż Janówki wróciliśmy
do Leśnego Dworu, gdzie w zagrodzie bezpiecznie czekał na nas Jurka samochód.
A teraz zapraszam do obejrzenia moich panoram
Brunatnego Jeziorka w Piekiełku
oraz widoku ze Starościńskich Skał
i Lwiej Góry
* * * *
Zdjęcia robisz cudne! Aż chce się wrócić w Rudawy Janowickie, a nie tylko wjeżdżać rowerem na Przełęcz Karpnicką i pędzić dalej i dalej...
OdpowiedzUsuńJak to mówił Krzysztof? Wiatr Ciebie niesie.
UsuńZdjęcia cudne? Dziękuję, za uznanie.
Fotografowanie, to moja pasja...
No jakże! musimy tam być!!!
OdpowiedzUsuńSkalny Most dopiero u Krzysztofa oglądałam w innej scenerii, teraz u Ciebie, a tak w ogóle to bardzo lubię skały, dodatkowe urozmaicenie i tak pięknych widoków, a może to ma się inaczej? najpierw skałki potem widoki?:-) taka młoda zieleń raduje serce, jeszcze trochę, i tak będzie u nas:-)
Jeszcze o naparstnicach zapomniałam napisać, bo u nas tylko w ogrodach; kiedy pierwszy raz zobaczyłam ją pod Biskupią Kopą, to myślałam, że wielkie odkrycie botaniczne zrobiłam:-) i jeszcze tojady nad Samotnią, niezapomniany widok:-)
OdpowiedzUsuńMario z Pogórza, gdy pierwszy raz odwiedziłem Samotnię, byłem tym miejscem zauroczony. Tam, w to miejsce rzuciły mnie moje zawodowe sprawy i wspominaj je z nostalgią. A pod Biskupia Kopę rzucił mnie mój los, a o tym niedługo napiszę w w moich wspomnieniach.
UsuńCześć, Janku.
OdpowiedzUsuńZ (niezawinionym) opóźnieniem, ale przeczytałem.
Janku, powinniśmy razem powtórzyć tę trasę. Na Starościńskich Skałach byłem tak dawno temu, że mało co pamiętam, w Piekiełku, tak uroczo tajemniczym, nie byłem wcale. Zaprowadź mnie tam!
A zdjęcia faktycznie, ładne, zwłaszcza pionowe panoramy. Zdaje się, że po raz pierwszy widziałem je właśnie u Ciebie. Nieodmiennie czynią na mnie wrażenie. Ty uważaj, bo woda z tych górskich strumieni wyleje się z ekranu i zamoczy komputer :-)
Ze zdziwieniem zobaczyłem drzewka na skałach Skalnego Mostu, a nawet na samym moście. Wydaje mi się, że sześć lat temu, gdy most oglądałem z góry, z odległości paru metrów, nie było tam drzewek. Chociaż mogły być, tylko nie widziałem, będąc spanikowany staniem na krawędzi przepaści.
Zdjęcia powalające, widać, że kochasz te miejsca a animacje ożywiają te zdjęcia jak w moich snach. Nie bywałam w tych miejscach ale przypominają mi Pieniny, które kocham odwiedzać.
OdpowiedzUsuńSerdeczności noworoczne