wtorek, 28 maja 2024

Kos o jednej nóżce

 2024-05-28

      Matka Natura nie przestaje nas zadziwiać. Wiosna w pełni i rano budzą nas fletowe gwizdy.

To śpiew kosa, który przypomina trele słowika. Kos lubi śpiewać również wieczorem.

Kosy zasiedlają lasy z bogatym podszytem, lub tereny podobne – czyli ogrody, parki, większe skwery oraz aleje. Od lat 30. poprzedniego stulecia wyraźnie wytworzyła się tzw. odmiana miejska tego ptaka, występująca zarówno w centrach dużych miast, jak też w dzielnicach willowych.

Pan Kos wystroił się w czarny fraczek i swoją urodę zaakcentował żółtą otoczką swoich oczu oraz dzióbka, który u dorosłych samców przybiera pomarańczową barwę. 


Jego często pozycja z opuszczonymi skrzydełkami przypomina męski frak. 

U Pani Kosowej strój wygląda nieco inaczej, jest szary z jaśniejszymi plamkami na podgardlu i brzuszku.

Pani Kosowa, jak każda dama, potrafi przyjmować zalotną pozę.

Kosy w pogoni za pożywieniem biegają i skaczą. 

W miejscu mojego polowania na ptaki, zwrócił uwagę kos swoim nietypowym zachowaniem.

On dziwnie podskakiwał i przysiadał w trawie.

Gdy ptaszek wyszedł na alejkę, tajemnica jego zachowania się wyjasniła.

On miał tylko jedną nóżkę - prawą.

Następne zdjęcie może być dla niektórych osób drastyczne,

ale ptaszek jest dzielny i świetnie sobie radzi w zdobywaniu pożywienia.

Gdy Jednonóżkowy Kos przyzwyczaił się do mojej obecności w jego rewirze, nie odlatywał na mój widok, lecz zaczął wyraźnie mi pozować. 

Potem, gdy ptak zmieniał swoje miejsce na murku, nieco się zachwiał i ruchem skrzydełek oraz ogona starał się ustabilizować swoją pozycję.

Gdy ptak odzyskał równowagę, zagwizdałem kilka taktów. Kos mi odpowiedział.

Kos Jednonóżkowy, chyba mnie polubił, bo pozwolił mi zbliżyć się do siebie na odległość dwóch metrów, czyli do dolnej granicy ostrzenia teleobiektywu.   

I to było moje spotkanie z kosem oko w oko. 

My dla ochrony oczu przed czynnikami szkodliwymi w czasie pływania, jazdy na rowerze, motocyklu czy na nartach używamy okularów ochronnych. 

A jak swoje oczy chronią ptaki? 

Popatrzcie na dwa poniższe zdjęcia. 

Zauważyliście różnicę w wyglądzie oka kosa? 

A teraz porównajcie zdjęcia: lewe z prawym.

     Błonka widoczna na oku kosa, to migotka, ale nie ta od Muminków. Migotka u niektórych zwierzą i ptaków to półprzezroczysta trzecia powieka,  która umożliwia  ochronę i nawilżenie oka przy jednoczesnym zachowaniu wzroku. W przeciwieństwie do powiek górnych i dolnych, migotka porusza się poziomo w poprzek gałki ocznej. Migotka działa jak naturalne gogle, chroniąc oczy ptaków podczas ich lotu w wysokich prędkościach, a także w trudnych warunkach atmosferycznych, takich jak deszcz czy silny wiatr. Dla ptaków drapieżnych, takich jak orły czy sokoły, migotka pełni rolę „naturalnej soczewki”, poprawiającej ostrość widzenia podczas szybkiego lotu.

Odwiedzam to miejsce i Jednonóżkowego Kosa spotykam ze swoją zdobyczą. On zapewne karmi swoje potomstwo.


*    *    *    *


sobota, 27 kwietnia 2024

Płyną obłoki

 2024-04-27


Długo przymierzałem się do wykonania filmu  na podstawie zdjęć poklatkowych.

Pokusiłem się wykonania zdjęć płynących chmur i przyspieszenia ich ruchu. 

Gdy patrzymy na otoczenie, zda się nam, że nie widzimy żadnych zmian. Lecz przyspieszmy czas i wtedy nastąpi metamorfoza rzeczywistości, gdy włączymy podgląd pełnego ekranu.




Niestety, blog nie umie przyjąć filmu w dobrej jakości (on nie potrafi sobie poradzić z wysoką rozdzielczością). Dlatego obraz jest kiepski. Ale Facebook nie ma takich oporów i jakość tej kompozycji jest trzy nieba lepsza. można sprawdzić na moim profilu 


Podobało się?


*  *  *  *




czwartek, 15 lutego 2024

Wzgórza Łomnickie i Tunel Skalny

 2024-01-14 

     Na ten dzień to ja miałem wybrać okolice do zwiedzania.

Tak się dziwnie złożyło, że gdy buszowałem w internecie w poszukiwaniu informacji na temat górskich łąk, Wujek Google zaproponował mi link: Zachodniosudeckie Towarzystwo Przyrodnicze. Zainteresowałem się zakładką: Ścieżka przyrodnicza Wzgórza Łomnickie. 

Wzgórza Łomnickie – małe pasmo górskie w południowo-zachodniej Polsce, w Sudetach Zachodnich, stanowiące mikroregion Kotliny Jeleniogórskiej. Jest to niewielkie pasmo górskie porośnięte lasami mające strukturę grzbietów i wzgórz wyspowych oraz przedgórzy, złożone z kilkunastu wzniesień nie przekraczających 510 m n.p.m. 

Natychmiast zajrzałem do mapy turystycznej i gdy trafiłem na Górę Witosza, moje serducho zabiło mocniej. Ponad ćwierć wieku temu, byłem na niej i podziwiałem jej urodę i roztaczające się z niej widoki..  Ale wspomnienia pozostały mgliste. Tak, to będzie miejsce, Krzyśkowi na pewno się spodoba. I tak pojechaliśmy zwiedzić wzgórze Witosza, Grodna oraz Tunel Skalny.

Góra Witosza

    Zegar na kościelnej wieży w Staniszowie wybił dwa kwadranse po siódmej, gdy stanęliśmy przy tablicy informacyjnej u podnóża Witosza. Panował półmrok, słońce jeszcze nie wzeszło, a najbliższe okolice rozświetlały uliczne latarnie. Ale dla nas ta pora dnia była w sam raz. Nie będziemy nigdzie się spieszyć.

Staniszów w czasie wieków przechodził z rąk do rąk. W 1784 r Henryk XXXVI Reuss poślubił Henriettę Friederikę Otylię von Schmettow, która w posagu wniosła wszystkie dobra na terenie Staniszowa. Po jej śmierci Henryk Reuss stał się dziedzicem rozległych posiadłości obejmującej Staniszów i jego okolic. Henryk należał do postępowej szlachty, otwartej na nowe trendy i kochającej przyrodę. Aby z Góry Witosza stworzyć romantyczne miejsce polecił na jej zboczu poprowadzić kamienne schody złożone z  318 granitowych stopni.  

Po schodach musieliśmy iść z rozwagą, ponieważ mokre stopnie były śliskie.




Skalna Forteca, Przełaz, Gandzia - to tylko niektóre nazwy skał na zboczu Witosza. Nawet grupy skał mają swoja miana:  Dolne Skalne Miasteczko i Górne Skalne Miasteczko. Mieliśmy wrażenie, że Przed wiekami, jakiś olbrzym bawił się w układanie kamieni.


Przypomniał mi się fragment wiersza przerabianego w szkole średniej:

Lecz zaklinam: niech żywi nie tracą nadziei

I przed narodem niosą oświaty kaganiec;

A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,

Jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec.

Testament mój - Juliusz Słowacki



A jedna ze skał, swoim kształtem przypomina kowadło i tak została nazwana. 


Na Kowadle rosła rachityczna sosenka i wtedy w myślach zanuciłem "Na betonie kwiaty nie rosną"


Ale na kamieniach jest życie. Porosty, mchy, paprocie i drzewa na głazach czują się dobrze.






Na szczycie Witosza w1901 na cześć „Żelaznego Kanclerza Niemiec” - Otto von Bismarcka wystawiono pomnik w kształcie wieży. 


Żywot pomnika nie był jednak zbyt długi. Najpierw w 1917 r został częściowo zniszczony wskutek uderzenia pioruna, a w 1945 r wysadzony przez pluton saperów jako manifest zmian. 


Dzisiaj po pomniku pozostały tylko wspomnienia. I dobrze, bo naszym zdaniem (Krzyśka i moim) obiekt był paskudny.

Ale widoki z Witosza są ładne.
Można podziwiać "Biuścik Sudetów" czyli Sokolik i Krzyżną Górę w Rudawach Janowickich


oraz panoramę Karkonoszy


Rozpoczęliśmy powolne schodzenie ze szczytu. 


Niektóre głazy ułożyły się w specyficzny sposób i utworzyły szczeliny oraz jaskinie.

W jednej z nich w XVI wieku mieszkał pustelnik Hans Rischer, który przeważnie milczał, ale gdy wpadał w trans, przepowiadał przyszłość. Większość jego proroctw było trafnych. Przewidział między innymi pożar Jeleniej Góry, rozbiory, czy II Wojnę Światową.

Na nagrobku pustelnika umieszczono napis: Ten człowiek miał dziwnie w głowie.

Pustelnię, Ucho Igielne i Skalną Komorę nie mogliśmy pominąć. Tę ostatnią wskazał nam młodzieniec, który ze swoją towarzyszką schodził ze szczytu Witosza. 

W jaskiniach trzeba zachować rozwagę. Potężne sople lodu w czasie odwilży, zgodnie z prawem ciążenia, spadają na podłoże, albo na nasze głowy. 

Opuszczając Staniszów należy jeszcze parę słów poświęcić Henrykowi von Reuss. Otóż on w Staniszowie wybudował gospodę z piwnym ogródkiem, gdzie serwowano cenione piwo „Englisch Ale”. Z polecenia hrabiego zbudowano browar. W 1801 r. w browarze zatrudnił sprowadzonego z Francji piwowara Christiana Gottlieba Koernera, a ten w 1810 roku opracował recepturę likieru „Echt Stonsdorfer”, który w tamtych czasach rozsławił Staniszów. Śląski likier „ Echt Stonsdorfer” wytwarzany był na bazie mieszanki różnorodnych ziół i borówek leśnych rosnących dziko w lasach karkonoskich gór, które wcześniej zasłynęły w całej niemal Europie. W 1868 roku syn Koernera Wilhelm wybudował nową wytwórnię trunku w miejscowości Cunnersdorf (Kunice pomiędzy Jelenią Górą a Cieplicami), obecnie dzielnica Jeleniej Góry. W 1900 roku przedsiębiorstwo nabył Otto Stabrin, który zajął się rozwojem zakładu i pracował nad europejskim rozgłosem markowego likieru. II wojna światowa zmusiła braci Ottona i Herberta Stabrinów do poszukiwania nowej ojczyzny dla „Gorzelni Staniszowskiej”. W 1950 roku przesiedlili się z Kunic do Hamburga, a w bagażu mieli tylko drogocenny, strzeżony tajemnicą przepis na „Echt Stonsdorfera”. W 1957 roku założyli w szlezwicko-holsztyńskim Harksheide nową „Gorzelnię Staniszowską, „W. Koerner GmbH & Co” i rozpoczęli produkcję likieru według starej receptury Koernera. Nie jest to już jednak ten sam likier, gdyż jako składników używa się ziół alpejskich.

Czy trunek "Prawdziwy Staniszowski" odrodzi się kiedyś w Karkonoszach?

Grodna

Zatrzymaliśmy się na prowizorycznym parkingu u podnóża Grodnej, najwyższej góry Wzgórz Łomnickich.  Przed nami roztaczał się widok na Zalew Sosnówka. Jest to zbiornik wody pitnej i nas zdziwiły grupy budynków stojących w bliskiej odległości od brzegu. 

Gdy po powrocie, w domu przeglądałem internet, dowiedziałem się, że to są budynki hotelowe firmy Lake Hill Resort & Spa. Z ciekawości zajrzałem do cennika. Za jedną dobę najtańszego pokoju dwuosobowego (ze śniadaniem) należy zapłacić 475 złotych polskich. 

Na taki pobyt się nie piszę. Wolę zamieszkać w jakimś gospodarstwie agroturystycznym.


Za zalewem wznosiły się Góra Żar i Chojnik z ruinami zamku.

W drodze na szczyt Grodnej przystanęliśmy przy Ławce Wspomnień jakichś osobników: Władka i Ryśka. 

Można przysiąść na ławce i podziwiać panoramę Karkonoszy z księżniczką Śnieżką.


Po półgodzinnym marszu dotarliśmy do szczytu Grodnej, na którym znany nam Henryk von Reuss kazał wybudować schron myśliwski stylizowany na średniowieczny zamek. Budowla przechodziła różne koleje losu i w końcu popadła w ruinę. Kilka lat temu grupa zapaleńców postanowiła przywrócić budowlę do życia.

Obecnie obiektem włada Fundacja Zamek księcia Henryka.


Gdy wykonałem to ujęcie, stwierdziłem, że samotny zamek czyni smutny widok. Trzeba na jego planie umieścić rycerza w szyszaku. I w mój kadr wszedł odpowiedni woj.

Teraz zamek jest we właściwej oprawie.

W jednej z pomieszczeń zamkowych znajdują się dwie płaskorzeźby.  

Na pierwszej jeden z karkonoskich laborantów zajęty jest zbieraniem ziół, a dwóch innych raczy się tajemniczym trunkiem. Może to jest próba odtworzenia likieru Prawdziwy Staniszowski? 


Druga płaskorzeźba prezentuje sceny myśliwskie. Jest sokolnik, strzelec i przewodnik psów. Czy oni nie zauważyli uciekającego bażanta?

A w innej sali Krzysiek chciał przymierzyć zbroję rycerską. 


Oj, przyjacielu - to nie ten rozmiar, o nie!

Jeszcze tylko panorama z podnóża zamku...


... i kilka widoków z wieży zamkowej.



Tunel Skalny

Zachwalałem Krzyśkowi tunel wykuty w skale. I pojechaliśmy go odwiedzić. Z Piechowic do niewielkiej wioski Michałowice prowadzi kręta i wąska szosa pełna zakrętów. Na poboczach zalegał śnieg i Krzysiek prowadził swój pojazd ostrożnie. Gdy za kolejnym zakrętem wyłoniła się skała z wydrążonym weń tunelem, mój palec wylądował na spuście migawki. Poszła seria zdjęć, ale pracujące wycieraczki oszukiwały czujnik ostrości i procesor aparatu zgłupiał. 

Gdy wjechaliśmy do tunelu i wycieraczki przestały pracować, mój Nikoś zrozumiał swój błąd i zrobił to, czego od niego oczekiwałem.  

Nie mieliśmy najmniejszej szansy  zatrzymania się na poboczu, musieliśmy poszukać odpowiedniego miejsca do zawrócenia i przejechania przez Tunel Skalny jeszcze raz.

Powrót dla serii zdjęć był bardziej owocny. 

Krzysiek zachwycił się Tunelem Skalnym i wyraził chęć powrotu do tego miejsca.

W drodze powrotnej namówiłem Krzyśka do zatrzymania się na dużym parkingu przy Restauracji Kociołek. Jest to świetny punkt widokowy, z którego można spojrzeć na Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie oraz Karkonosze.

Mogliśmy spojrzeć na Chojnik z drugiej strony. 


*    *    *    *