Podczas moich wędrówek dróżkami Zaprzyjaźnionego Lasu, bardzo często spotykam brunatnego motylka. To osadnik egeria, którego siedliskiem są widne lasy liściaste i mieszane. Zobaczyć go można na małych polanach i prześwitach między drzewami oraz na leśnych drogach. Preferuje on nieco wilgotniejsze tereny o wysokich drzewach.
Dorosłe motyle głównie odżywiają się spadzią mszyc w koronach drzew. Pokarmem gąsienic są różne trawy z szerokimi liśćmi rosnące w lasach, m.in. kłosówka wełnista, kupkówka pospolita, perz właściwy, trzcinniki, wiechliny.
Osadnik egeria fruwa od połowy kwietnia do połowy października w dwóch, a w sprzyjających latach w trzech pokoleniach, które nakładają się na siebie.
A wtedy spotykają się ze sobą motyle starsze, już zszargane przez owadzie życie...
…i te młodsze o świeżych, jeszcze żywych barwach.
Samice składają jaja na liściach pojedynczo, rzadziej po dwa
Wiosną i późnym latem wybierają rośliny rosnące w ciepłych i osłoniętych miejscach, a w pełni lata preferują lekko ocienione.
Motyle spijają również wilgoć z ziemi i z niej pobierają też niezbędne im do życia minerały.
Osadnik egeria siedzący wśród zeschłego listowia, jest trudno dostrzegalny.
Barwa skrzydełek i wzór na nich sprawiają, że motyl zlewa się z otoczeniem.
Osadnik pożywia się też sokiem ze zranionych i uszkodzonych drzew.
Samiec siedząc na nasłonecznionym liściu czeka na ewentualną partnerkę i jednocześnie obserwuje swój rewir.
Gdy pojawi się inny samiec, natychmiast go przepędza i powraca na to samo miejsce.
Motyl jest płochliwy. Aby go podejść, należy się poruszać bez gwałtownych ruchów.
_________________________________
Tego dnia forsownym marszem szedłem w stronę łąki w Rezerwacie Błyszcz i gdy już byłem w jej pobliżu, na mej drodze pojawił się jeden z osadników. Przystanąłem, a on, jakby niezdecydowany, zakreślił w powietrzu kilka kółek i ósemek. Wierzchem dłoni otarłem pot z czoła, zachęcająco wyciągnąłem lewą rękę w jego stronę i czule powiedziałem do niego
- Masz, spróbuj.
- A wiesz, nie pogardzę takim poczęstunkiem - odpowiedział osadnik i usiadł na mojej dłoni.
- Mniam, mniam, dobre - zamruczał pod wąsem.
Osadnik wędrował po mojej dłoni łaskocząc mnie swoją ssawką i łapkami. Chyba mu bardzo smakowało, bo nie reagował na odgłosy pracującej migawki mojej lustrzanki.
Już obie dłonie zaczęły mi trochę omdlewać. Lewą rękę trzymałem poziomo wyciągniętą przed siebie, a w prawej ściskałem coraz bardziej ciążącą lustrzankę.
Ponad pięć minut trwała uczta osadnika, a po niej motyl majestatycznie pofrunął w sobie tylko znanym kierunku...
* * * *