poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Osadnik egeria - jak na dłoni

2018-08-26

     Podczas moich wędrówek dróżkami Zaprzyjaźnionego Lasu, bardzo często spotykam brunatnego motylka. To osadnik egeria, którego siedliskiem są widne lasy liściaste i mieszane. Zobaczyć go można na małych polanach i prześwitach między drzewami oraz na leśnych drogach. Preferuje on nieco wilgotniejsze tereny o wysokich drzewach.



    Dorosłe motyle głównie odżywiają się spadzią mszyc w koronach drzew. Pokarmem gąsienic są różne trawy z szerokimi liśćmi rosnące w lasach, m.in. kłosówka wełnista, kupkówka pospolita, perz właściwy, trzcinniki, wiechliny.

    Osadnik egeria fruwa od połowy kwietnia do połowy października w dwóch, a w sprzyjających latach w trzech pokoleniach, które nakładają się na siebie.
A wtedy spotykają się ze sobą motyle starsze, już zszargane przez owadzie życie...



  …i te młodsze o świeżych, jeszcze żywych barwach.  

Samice składają jaja na liściach pojedynczo, rzadziej po dwa


Wiosną i późnym latem wybierają rośliny rosnące w ciepłych i osłoniętych miejscach, a w pełni lata preferują lekko ocienione.

Motyle spijają również wilgoć z ziemi i z niej pobierają też niezbędne im do życia minerały.



Osadnik egeria siedzący wśród zeschłego listowia, jest trudno dostrzegalny.
Barwa skrzydełek i wzór na nich sprawiają, że motyl zlewa się z otoczeniem.










Osadnik pożywia się też sokiem ze zranionych i uszkodzonych drzew.







 
Samiec siedząc na nasłonecznionym liściu czeka na ewentualną partnerkę i jednocześnie obserwuje swój rewir.


Gdy pojawi się inny samiec, natychmiast go przepędza i powraca na to samo miejsce.






Motyl jest płochliwy. Aby go podejść, należy się poruszać bez gwałtownych ruchów.










_________________________________  


   Tego dnia forsownym marszem szedłem w stronę łąki w Rezerwacie Błyszcz i gdy już byłem w jej pobliżu, na mej drodze pojawił się jeden z osadników. Przystanąłem, a on, jakby niezdecydowany, zakreślił w powietrzu kilka kółek i ósemek. Wierzchem dłoni otarłem pot z czoła, zachęcająco wyciągnąłem lewą rękę w jego stronę  i czule powiedziałem do niego
- Masz, spróbuj.
- A wiesz, nie pogardzę takim poczęstunkiem - odpowiedział osadnik i usiadł na mojej dłoni.



- Mniam, mniam, dobre - zamruczał pod wąsem.


Osadnik wędrował po mojej dłoni łaskocząc mnie swoją ssawką i łapkami. Chyba mu bardzo smakowało, bo nie reagował na odgłosy pracującej migawki mojej lustrzanki.






















Już obie dłonie zaczęły mi  trochę omdlewać. Lewą rękę trzymałem poziomo wyciągniętą przed siebie, a w prawej ściskałem coraz bardziej ciążącą lustrzankę.

Ponad pięć minut trwała uczta osadnika, a po niej motyl majestatycznie pofrunął w sobie tylko znanym kierunku...



*    *    *    *


5 komentarzy:

  1. Ależ spotkanie! Rzadko się chyba zdarza, żeby motyl siadał na ręku i to tak długo, prawda? Gdy patrzę na tego motyla, na jego czujki (tak się nazywają?), na oczka i łapki, na stworzenie tak różne od nas, myślę o spotkaniu dwóch światów, tak bardzo różnych. Ciekawe, czy i jak on widział Ciebie, bo chyba widział.
    Dla motyli to już chyba ostatnie tygodnie fruwania, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiek, ja również jestem zaklinaczem motyli. Przed pójściem do lasu piłem browarka i chyba na napój chmielowy ten motyl miał również ochotę.

      Tak zgadza się. Powoli kończy się sezon motylowy. Fruwają tylko niektóre.

      Usuń
    2. Więc motyle też lubią piwo? No, popatrz, w tak odmiennym ciele podobny duch! :-)
      Krótkie jest motyle życie…

      Usuń
  2. Wspaniałe spotkanie człowieka z motylem i pamiątka niezwykła, widać nawet motyle odbierają odruchy przyjaźni...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak wspaniale Pan pisze o motylach, proszę o kontakt na mojego meila m.kralka@wp.pl

    OdpowiedzUsuń