2017-12-17
"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiadomo co ci się trafi" - przypomniał mi się cytat z Forresta Gumpa. W naszym życiu borykamy się z różnymi problemami, czasami bywają one naprawdę trudne do rozwiązania. Zdarzają się również chwile miłe oraz przyjemne, które zapamiętamy chyba na zawsze.
Niektóre czekoladki nie dopowiadają naszemu podniebieniu i mimo niechęci do ich smaku, zmuszamy się do ich konsumpcji.
Sytuacje w naszym życiu, które bywają dla nas radosne i szczęśliwe, są z kolei jakby smacznymi czekoladkami, a sytuacje, które nie były dla nas dobre, przygnębiające i smutne są porównywane do czekoladek, których smaku nie lubimy.
________________________________
Nie, ja nie wziąłem rozwodu z blogiem. Ja miałem z nim ciche dni. Powodów było kilka, ale one już teraz są nieważne i w większości chyba odeszły w niebyt.
Kto stoi w miejscu, ten się cofa. Ruszam do przodu.
Już dawno ucichły echa komentarzy do opisu Krzyska z naszej wędrówki po stokach Dudziarza, a ja wyławiam z pamięci chwile spędzone z nim na zboczach jednego ze szczytów Grzbietu Południowego Gór Kaczawskich
W czasie naszych wędrówek, bardzo często widuję Krzyśka w podobnej pozie.
On zatrzymuje się i trwa tak przez chwilę, a ja wtedy milknę i próbuję odgadnąć jego myśli...
Dobrze mieć cicerone przed sobą, który przeciera szlak. Tak jak w "Samych swoich"
- Twoje pole, drogę pokaż.
A niezmordowany Krzysiek, w gęstwinie torował drogę do Polany Czterech Świerków
W oddali majaczyły jakieś cztery plamy, ale gdy podeszliśmy bliżej, przekonałem się, że na skraju wydłużonej polany rośnie sześć drzew.
Zatrzymaliśmy się pod zwisającymi gałęziami świerków na małą herbatkę.
Tu staliśmy, jak pod ogromnym parasolem, który ochraniał nas przed sypiącym śniegiem.
Gdy skończyliśmy naszą herbatkę, Krzysiek poprowadził mnie po uroczych dolinkach Dudziarza,
którymi zawładnęły miejscami gęsto rosnące krzewy dzikiej róży i głogu
Ach, zobaczyć te miejsca, w porze kwitnienia...
________________
Krzysiek przysłał mi plik zdjęć. Jego podpisy często są dowcipne, a to ujęcie nazwał:
Janek szukający buta.
Janek na stoku Dudziarza
Lubię jego opisy.
______________________________
Błogą ciszę zmącił daleki odgłos strzału.
Kilka jeleni trwożnie spojrzało w tamtym kierunku. Grupa zwierząt była spora.
- Chyba ze trzydzieści sztuk - powiedział Krzysiek.
- Cholera, jest mgła, a myśliwi polują. Dobrze że nie wiedzą o tych stworzeniach - dodałem.
Parę osobników nadstawiło uszy w kierunku odgłosów polowania i gdy rozległ się
kolejny strzał, całe stado pomknęło w las.
Do tej gromady jeleni mieliśmy szczęście, tego dnia widzieliśmy je ponownie.
Później spotkaliśmy polujących, gdy wysiadali z terenówki i wypuszczali dwa psy. Ich strzelby były lśniące i posiadały lunety. Byli zajęci swymi sprawami i zachowywali się tak, jakby nas na ich drodze nie było.
Gdyby się do nas odezwali, zapewne coś bym im odszczeknął.
Po paru chwilach na śniegu zobaczyliśmy ślady krwi.
Krzyśkowi i mnie wtedy zrzedły miny. Biedne stworzenie, nie miało dzisiaj szczęścia.
________________________________
(...)Czyż nie piękniejsza nasza poczciwa brzezina,
Która jako wieśniaczka, kiedy płacze syna,
Lub wdowa męża - ręce załamie, roztoczy
Po ramionach do ziemi strumienie warkoczy
Niema z żalu postawą jak wymownie szlocha(...)
Adam Mickiewicz
(...)Z ciemnych mojego lasu drzew jedno najcichsze
Ukochałem, najbardziej smutne i najwiotsze:
Brzozę, co nie szumiała w najszaleńszym wichrze,
Zawsze niema, choć wiatru wiew się o nią otrze.(...)
Leopold Staff
_______________________________
Gdy mijała kolejna godzina naszej włóczęgi, pogoda stała się dla nas łaskawsza.
Przeszliśmy przez częściowo uprzątnięty wiatrołom
i weszliśmy na łagodne zbocza Dudziarza.
Gdy podchodzilismy na zbocza Straconki,
niebo nabrało błękitów.
Przy krzaczkach żarnowca miotlastego urządziliśmy sobie mały postój na posiłek.
Ja dopijałem herbatę, a Krzysiek odgadywał nazwy widocznych szczytów.
Już był czas powrotu.
Ponownie zaczęło się chmurzyć.
Często przystawaliśmy spoglądając na Sokoliki i Karkonosze.
Spektakl trwał w radosnym nastroju...
...i nagle jak nożem uciął, nastąpiła zmiana.
W górach trzeba być przygotowanym na niespodziewane załamanie się pogody.
__________________________________
A później zaczął sypać gęsty śnieg, który niezmordowanie okrywał okolicę białym puchem.
A my szliśmy ośnieżeni - jak dwa chodzące bałwany. Weszliśmy pod gęste świerki, nawzajem otrzepaliśmy się ze śniegu i piliśmy herbatę. Ja niesłodzoną, a Krzysiek tradycyjnie, z sokiem malinowym.
Wokół panowała zima, a w lesie zapachniało rozgrzanym, letnim maliniakiem.
Pod koniec naszej wędrówki, zaczęliśmy się raczyć owocami dzikiej róży.
Były słodkie o winnym posmaku. Chyba dlatego te owoce uwielbiają ptaki.
Krzysiek tęsknie spoglądał w kierunku Gaika, ale zapadał mrok i wróciliśmy do samochodu.
My tu jeszcze wrócimy.
(...) Za dawno miniony czas, mój drogi,
za dawno miniony czas,
wzniesiemy puchar ze szczerym sercem jeszcze raz
za dawno miniony czas (...)
Tradycyjnie, do szerszych widoków z tego dnia zapraszam:
tutaj
A teraz pędzę do następnego tematu. Muszę dogonić Krzyśka, który wyprzedził mnie niesamowicie...
* * * *