poniedziałek, 28 października 2019

Pogórze Kaczawskie. Dzień złotej jesieni.

2019-10-20

    Radogost (niem. Janusberg) – wzniesienie o wysokości 398 m n.p.m.  na Pogórzu Kaczawskim, w Parku Krajobrazowym Chełmy.
    Radogost, zwany inaczej Radegastem lub Redigastem – bóg Słowian połabskich.
Imię bóstwa pochodzi ze złożenia słów rad – miły, oraz gostь – gość, co może wskazywać na jego domniemaną funkcję opiekuna gości. Większość badaczy uważa kult Radogosta za lokalną odmianę kultu Swarożyca.
   
    Kwadrans po szóstej panowały jeszcze ciemności, gdy stanęliśmy na szutrowym parkingu u podnóża Radogostu.  Gdy wysiadłem z samochodu i spojrzałem na gwiazdy, zakręciło mi się w głowie. Nad wzgórzem wisiała ćwiartka księżyca będącego w ostatniej kwadrze. Jak z kształtu księżyca poznać jego stan? To proste. Jeżeli jego tarcza przypomina literę C - oznacza to że się "Chowa", a jeżeli jest to litera D -  wtedy on się "Dopełnia".
    Zaliczyłem już kilka pobytów na Radogoście i poprowadziłem Krzyśka leśną dróżką przez las porastający pozostałość po szalejącym przed milionami lat wulkanie. Szliśmy leśną dróżką na ślepo, potykając się o nierówności i wystające korzenie.

A za nami już stawał świt.



Chcieliśmy przywitać wstający dzień na szczycie, więc przyspieszyłem kroku i dostałem zadyszki. W nikłym świetle księżyca wypatrywałem leśnej ścieżki, prowadzącej na szczyt wzgórza i stojącej na nim kamiennej wieży. Ścieżki nie znalazłem. Weszliśmy w prześwit między drzewami i zaczęliśmy powolne podejście. To była rada Krzyśka, należy iść pod górę, a na pewno dojdzie się na szczyt. Mroki nocy zaczęły szarzeć i w poświacie budzącego się dnia, pomiędzy drzewami, ujrzeliśmy zarys wieży widokowej.
Krzysiek na wieżę wszedł pierwszy, ja dołączyłem po chwili.
Zrzuciliśmy z ramion swoje plecaki i zaczęliśmy się rozglądać.  Szczytowe gałęzie rosnących na wzgórzu drzew był zrównane z wieżą, a w niektórych miejscach ją przewyższały.

Na niebie trwał spektakl.



 


O mały włos, a  przegapiłbym moment ukazania się na horyzoncie słońca.


Jego tarcza zaczęła się wynurzać zza zbocza Ślęży i z mroków nocy zaczęło się wynurzać coraz




więcej kształtów. Dzień zapowiadał się cudownie.



 



 




 



Krzysiek chciał rozpoznać widoczne szczyty. Wyjąłem mapę i zamierzałem ją rozłożyć, ale wiatr targał nią tak niemiłosiernie, że zrezygnowany schowałem ją do plecaka.



Nasz pobyt na wieży trwał ponad godzinę i gdy z niej zeszliśmy, dzień rozpoczął się na dobre.
Teraz szliśmy już swobodnie, Krzysiek rozpoznawał mijane drzewa i zbierał kanie.



 



Las mienił się ciepłymi kolorami i pachniał jesiennie. Aż szkoda było się z nim rozstawać.



Teraz w dziennym świetle podziwialiśmy szpaler daglezji, niesamowitych drzew.
Wychodziliśmy z lasu, jakby przez otwartą bramę, jakby z ciemnych komnat zamku na jasny dziedziniec. Jakby granica dwóch różnych światów.


Niemcy Radogosta nazywali Janusberg (Góra Janusa), a Janus był jednym z najważniejszych bóstw staroitalskich czczonym w starożytnym Rzymie. Był bogiem wszelkich początków, a także opiekunem drzwi, bram, przejść i mostów.

Czy to było przejście pod opieką Janusa?
Przed godziną, gdy w ciemnościach podchodziliśmy na Ragogosta, miałem wrażenie, że coś przemykało między drzewami. Może to był Janus?

Na polanie biwakowej u stóp Radogosta zatrzymaliśmy się na chwilę.  Ja stwierdzam, że warto



zatrzymać się przy tablicach informacyjnych. Krzysiek ma takie same zdanie.


Zawsze można wyczytać coś ciekawego.


Ładne tu miejsce na biwak.




Zwykłe trawy podświetlone jesiennym słońcem nabierają niezwykłego wyglądu.

_______________________


Asfaltową drogą zeszliśmy do Kłonic.
Szliśmy spacerowym krokiem w stronę renesansowego pałacu i chwytaliśmy mijające widoki.




 




Tam, na szczycie wieży wiało, a tu na dole panowała błoga cisza.
Trwała jesienna nostalgia.

Pałac w Kłonicach został wzniesiony w 1577r., pierwotnie jako dwór renesansowy.



Obiekt kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk, a tym samym był wielokrotnie rozbudowywany.



 




 




Budowla jest ładna, a jesienne barwy winobluszczu uczyniły ją wręcz urokliwą.




Częściowe przebarwienie liści dzikiego wina stwarzało wrażenie istnienia dwóch różnych roślin.

Wisienką na torcie były dwa miłorzęby dwuklapowe rosnące po obu stronach



reprezentacyjnego wejścia do pałacu.
Krzysiek chodził pod drzewami, jak urzeczony. Swoim smartfonem wykonał dziesiątki zdjęć.
Miało to swoje konsekwencje. Pod koniec naszej wędrówki, padła bateria w jego sprzęcie.



A widoku jesiennego wystroju tych drzew wart był każdych poświęceń.




Miłorząb dwuklapowy jest jednym z najstarszych gatunków drzewa, ciągle obecnym w przyrodzie. Jest jedynym przedstawicielem drzewiastych roślin nagozalążkowych, a w swojej niezmienionej formie przetrwał ponad 150 mln lat, przez co nazywany jest niekiedy „żywą skamieliną”.
Miłorząb jest także nazywany Drzewem Dziadka. Ponieważ dopiero wnuki jedzą nasiona z drzewa posadzonego przez dziadka (nasiona tworzą się, gdy drzewo ma ponad 40 lat).
Miłorząb dwuklapowy pochodzi z Chin. Do nas został sprowadzony z Japonii i dlatego często  jest mylnie nazywa się go miłorzębem japońskim.



 



 



 



Przy pałacu wałęsaliśmy się godzinę z okładem i niechętnie odchodziliśmy z tego miejsca.

___________________________

Jakuszowa, zagubiona wieś na Pogórzu Kaczawskim, była naszym następnym celem



naszej wyprawy.  W średniowiecznym dokumencie z 1307 roku miejscowość zapisana jest jako Jacobovilla czyli po łacinie Wieś Jakuba.

Po zaparkowaniu auta poszliśmy obejrzeć pałac pochodzący z początków XIX w.
Powojennym użytkownikiem budynku była Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna.




Obecnie obiekt jest w posiadaniu osób prywatnych i właściciele dąsają się na fotografujących.




Moim zdaniem niesłusznie, ponieważ  pałac i park wpisane zostały na listę zabytków.

Gdy wróciliśmy do przystanku,  zatrzymaliśmy się przy sumakach octowych.


Ich jesienny wystrój zatrzymał nas na dłużej, a Krzysiek w tym miejscu  również nie oszczędzał




swojego sprzętu.

Wyszliśmy ze wsi i wijącą się wśród pól drogą poszliśmy w stronę niedalekiego lasu.



Nie było nam śpieszno, mieliśmy zamiar  poszwendać się po okolicy gdzie oczy poniosą.
Pod lasem zrobiliśmy sobie mały przystanek i gdy spojrzałem w kierunku wsi, mój wzrok zatrzymał się na samotnych drzewach rosnących na odległym wzgórzu.



- Tam później pójdziemy - stwierdził Krzysiek. I zaraz otworzył mapnik, chwilę nad nim rozmyślał i zaproponował, że na razie udamy się przez las w kierunku Skałek Elfów w Wąwozie Myśliborskim, kawałek przejdziemy dnem wąwozu i wrócimy do Jakuszowej czarnym szlakiem.



Leśna droga zaczęła skręcać w inną stronę niż obrany przez Krzyśka kierunek marszu, więc porzuciliśmy ją i szliśmy przez las starając się utrzymać północny azymut.

Na jednym z drzew wypatrzyłem znak ścieżki przyrodniczej i zacząłem się zastanawiać



nad jego symboliką. Znak był wykonany niestarannie, a jego wewnętrzy piktogram swoim kształtem przypominał owoc truskawki. Co on oznacza?

Naszej marszruty nie odbyliśmy w linii prostej, ponieważ nieco kluczyliśmy w czasie zbierania zauważonych grzybów. I z tego powodu trochę nas zniosło. Zamiast do Skałek Elfów doszliśmy do skałek na zboczu Golicy.



I w tym miejscu wyjaśniła się sprawa zagadkowego znaku na drzewie. Piktogram miał symbolizować gliniany dzbanek i wyznaczał trasę ścieżki dydaktycznej "Śladami Trzebowian"

Trzebowianie  – plemię zachodniosłowiańskie z grupy lechickiej zamieszkujące na Dolnym Śląsku na zachód i północ od siedzib Ślężan. Nazwa plemienia dała początek nazwie miasta Trzebnica. Środkiem ziemi Trzebowian płynęły Nysa Szalona i Kaczawa.

Trasa ścieżki obejmuje sześć stanowisk archeologicznych zlokalizowanych na zboczach Wąwozu Myśliborskiego, dwa ślady prowadzenia działalności wydobywczej z czasów późnego średniowiecza, oraz szereg punktów o walorach krajobrazowych, takich jak Małe Organy Myśliborskie i Elfie Skały.
A znak na drzewie, moim zdaniem, kształtem i kolorem glinianego dzbanka nie przypominał.

Po stromej skarpie zeszliśmy na dno wąwozu, gdzie musieliśmy sforsować Jawornik. potok



Potok ten przepływa przez Wąwóz Myśliborski, wieś Myślibórz, okolicznymi polami płynie do Jawora i tam wpada do Nysy Szalonej.


Krzysiek zbierał grzyby, a jego kijki listki. Krzysiek, czy ten znak oznacza długi zestaw?



Patrz Krzysiek, taki urodziwy grzybek, a nikt go nie chce. Dlaczego?

Na terenie Parku Krajobrazowego Chełmy wytyczono kilka ścieżek dydaktycznych. Na terenie wąwozu mają swoje przystanki dwie z nich:
- Ścieżka Dydaktyczna Wąwóz Myśliborski
- Ścieżka Dydaktyczna Śladami Trzebowian

Przez Wąwóz Myśliborski przebiega również Szlak Wygasłych Wulkanów turystycznie




oznaczony żółtymi znakami.

Na tablicach informacyjnych można wyczytać wiele ciekawostek.


Latem w tym miejscu, na kamieniach w potoku, można zobaczyć słodkowodne krasnorosty.
Ich obecność świadczy o wysokiej jakości wody.

Krzysiek i ja zajrzeliśmy do stanowiska, gdzie na skałach zieleńcowych rośnie paproć



języcznik zwyczajny.


Na Dolnym Śląsku jest to jedyne stanowisko tej rośliny  w stanie dzikim.

Weszliśmy na szlak czarny i poszliśmy w stronę Jakuszowej.



Wkrótce wychodziliśmy z lasu.



Ponownie przyszła mi na myśl brama i jej staroitalski opiekun Janus


Na skraju lasu, zrobiliśmy sobie małą przerwę na posiłek. Przysiedliśmy na powalonym drzewie.


Leniwie gapiliśmy się na okolicę i prowadziliśmy rozmowy na różne tematy.

A później opłotkami poszliśmy wokół Jakuszowej.


Weszliśmy na "Kaniową Drogę". Grzybów tam rosło mrowie - można je było kosą kosić.








A teraz tam pójdziemy...








Z prawej strony dobiegło do nas muczenie. Spojrzałem w tamtym kierunku. Na łące, pod lasem, leniwie pasły się krowy, a nad czubkami drzew widniała jakaś większa góra.




Tylko ona jedna ma taki kształt. To Królowa Sudetów - Śnieżka




A królowa jest jedna i tylko ona jedna może mieć taką postać

Po chwili Krzysiek zajrzał do mapy i stwierdził, że poszukamy zalesionego wzgórza Tarnawy.
Przeszliśmy przez "Daglezjowy Las" i na jego skraju zatrzymaliśmy się na dłużej.




Och! Krzyknąłem radośnie. To facelia błękitna i chyba samosiejka.
- Wysiana celowo zakwita jednolitym łanem - powiedziałem do Krzyśka.
- Latem widziałem takie pola pod Zaprzyjaźnionym Lasem - dodałem.



Mówię prawdę - oto dowód.
Warto z bliska przyjrzeć się kwiatom tej rośliny.




Facelię błękitną wysiewają również pszczelarze jako pożytek dla pszczół.

A tu rośnie również ciekawa roślina.




To wyka siewna.



Ponownie przysiedliśmy, tym razem na miedzy i rozkoszowaliśmy się błogą ciszą.


Dzień był piękny.
Wstaliśmy i powoli, przez pola poszliśmy w stronę zalesionego wzgórza.


To była Tarnawa, pagórek mający zaledwie 385 m.n.p.m.
Dziwna sprawa, bardzo często niewielkie wzgórki zostały nazwane, a dużo większe oraz masywniejsze wzgórza pozostają bezimienne.


Jesienne słoneczko, przez plątaninę zarośli, ciekawie zerkało w naszą stronę.
Spójrzcie uważnie na nie. Czyż Słońce nie jest gwiazdą?

Gęstwina zarośniętych pól utrudnia marsz. Dlatego wykorzystywaliśmy koleiny, które pozostawiły


maszyny rolnicze.

Naszym celem były samotne drzewa, które widzieliśmy z drugiego krańca Jakuszowej.




Nasz cel stopniowo się przybliżał.
Po jakimś czasie dotarliśmy do wcześniej wypatrzonego miejsca.




To była poręba, na której pozostawiono kilka sosen. Stał tam również jeden modrzew. Poręba była ogrodzona. Zapewne wydzielono tu miejsce pod przyszłą szkółkę leśną. Gdzieś czytałem, że leśnicy na porębie zostawiają kilka drzew. Niestety, teraz nie pamiętam w jakim celu to czynią.
Pamięć ludzka jest ulotna.

Cas wracać
Jeszcze raz spojrzałem w stronę samotnych drzew.



Dziwne, pomyślałem. Przetrzebiony las, a stanowi urozmaicenie krajobrazu.
Kilka razy spoglądałem w tamtą stronę.



Powoli zbliżaliśmy się do polnej drogi prowadzącej w kierunku Jakuszowej



















Słońce stało już nisko nad horyzontem, cienie się wydłużyły i światła zaczęły przygasać.

Jeszcze pożegnalne zdjęcia...










… do następnej włóczęgi!

*    *    *    *