wtorek, 26 maja 2015

Tobie Mamo

 















Zawsze, kiedy tylko słowo mama słyszę,
widzę mojej rodzicielki spracowane ręce.
Wiedz Mamo, że do Ciebie dziś piszę,
te słowa: - za wszystko, - w podzięce.

Widzę dzisiaj, czego wtedy nie widziałem,
słyszę dzisiaj, czego wtedy nie słyszałem.
Przepraszam Mamo, że Cię nieraz zatroskałem,
Mamo, - uwierz mi, - ja tak nie chciałem.

Wiem Mamo, - chociaż czytać nie umiałaś,
ale to Ty wszystko lepiej wiedziałaś.
W dwa dni po moim Ojcu odeszłaś cichutko,
a myślałem, że będziesz jak zawsze, bliziutko.

Dzisiaj tam zapewne, na rozległej łące
podziwiasz kwiaty barwne, pachnące,
takie jak tutaj, które tak ukochałaś,
tak prosto, - jak tylko Ty umiałaś.

Pamiętam Twe Mamo spracowane ręce,
gdy na chlebie kreśliły znak krzyża.
Teraz za wszystko, w niemej podzięce
do Twych stóp się Mamo zniżam.

Jan Łęcki
 
 

 

poniedziałek, 25 maja 2015

Moje slajdy


Nie wiem,  co sprawia, że niektóre napotkane osoby oraz pewne zdarzenia,
w których braliśmy udział, dłużej pozostają w naszej pamięci.
Ba, nie tylko pozostają, one mogą być przyczynkiem do naszych dalszych działań.  

Wydarzyło się to wiele lat temu pod koniec sierpnia.
Szedłem do Urzędu Skarbowego ulicą "Panieńską" w Legnicy i zaciekawiła mnie grupka trzech ulicznych grajków. Byli to autentyczni ciemnoskórzy Peruwiańczycy odziani w oryginalne, egzotyczne stroje. Jeden z nich wygrywał tęskne melodie na Fletni Pana. Stanąłem i słuchałem, a on mi się przyglądał, może dlatego, że byłem opalony, z burzą (jeszcze wtedy) siwych włosów. Słuchałem, on grał, a ja miałem wówczas wrażenie, że gra tylko dla mnie. Kupiłem u niego jedną płytę, (nie miałem przy sobie więcej moniaków) i odszedłem.  Obejrzałem się jeszcze, Peruwiańczyk spojrzał na mnie i zaczął grać ponownie.

Po jakimś czasie straciłem pracę i wtedy dopadła mnie depresja. We mnie trwał bezwład i nic mnie nie cieszyło. Byłem w domu, chciałem iść na działkę, byłem na działce, chciałem wracać do domu. Beznadzieja. Lekarz skierował mnie na terapię. Pani psycholog, gdy dowiedziała się o moich zainteresowaniach fotografią zaleciła mi ich uporządkowanie. Jakoś tak bez przekonania zacząłem przeglądać zakamarki twardego dysku mojego komputera. Bezwiednie otwierałem i zamykałem zdjęcia. Już miałem zamiar wyłączyć komputer, gdy dłużej  zatrzymałem się przy widoku słońca wynurzającego się z mgły. Wtedy sięgnąłem po płytę kupioną od Peruwianczyka. Popłynęły melodie, a na ekranie przewijały się dawno zapomniane obrazki, powoli odżywały wspomnienia

Grupowałem zdjęcia w zestawy, które wyszły gdzieś tam z mego wnętrza, sam nie wiem skąd. To była moja wyobraźnia, sam nie wiem, czym powodowana. Powstały dwie kolekcje bez konkretnych tytułów

Do pierwszego zestawu podłozyłem melodię: Don't cry for me Argentina





Drugi zestaw oparłem o melodię: Time to say goodbye


 
Bardzo miła osoba prowadząca terapię zajęciową po obejrzeniu tych pokazów powiedziała mi, że w nich jest jakieś przesłanie. Następnie przekazała mi na płycie melodię i na jej podstawie powstał trzeci zestaw.



Gdy padł użytkowany przez kilkanaście lat mój komputer, przekopałem moje płyty i odnalazłem na nich swoje "dzieła". Obecnie w tych zestawach nic już zmienić nie mogę, a szkoda.
Jakość tych filmików nie jest najlepsza, ponieważ ich dawną formułę program ładujący je na blogera przekonwertował ich obraz w jakiś swój sposób.
Trudno, gdy nie mam tego, co lubię, to muszę polubić to, co mam.

*    *    *    *