2018-09-02
Hip, hip hurra...
Gdy ze starego komputera odzyskałem moje zdjęcia sprzed kilku lat, byłem w siódmym niebie.
Odżyły wspomnienia, a one prawdopodobnie człowieka odmładzają.
Cóż więcej do szczęścia potrzeba (oprócz błękitnego nieba)?
Przeżyjmy to jeszcze raz!
2009-09-20
Tego dnia byłem umówiony ze swoim znajomym na wyjazd w Karkonosze. Obiecałem mu, że zaprowadzę go do ciekawych miejsc w tych górach: tam gdzie stoi Słonecznik, tam skąd jest piękny widok na Wielki Staw oraz Mały Staw. Przy okazji miał zobaczyć jak z góry wygląda Samotnia i strzecha Akademicka. Ale w ostatniej chwili kolega zrezygnował z wyprawy i na wędrówkę pojechałem sam. Powodem rezygnacji była zbyt pesymistyczna pogoda, tak powiedzieli w telewizji, stwierdził ze stanowczością.
Samochód zostawiłem na parkingu obok Świątyni Wang i wyruszyłem na spotkanie dnia.
Nad Śnieżką przewalały się chmury i Królowa Karkonoszy wyglądała jakby
była spowita dymem z ogniska.
Wiatr się nie oszczędzał i "ogniskowe dymy" ścieliły się na grzbiecie Karkonoszy.
W Królestwie Liczyrzepy jest kilka bramek, w których pobierane są opłaty za wstęp
do Karkonoskiego Parku Narodowego. Ale istnieje wiele miejsc, gdzie można swobodnie przechodzić i nie ponosić żadnych kosztów. (A ja znam takie miejsca, ale o tym sza...)
Zawsze gdy dochodzę do szczytu wzniesienia, zastanawiam się, jaki widok mają przed sobą ci,
którzy znaleźli się tam wcześniej.
Gdy dotarłem na wzniesienie, otworzył się widok na Polanę.
Polana to rozlegle spłaszczenie, opadające z Kotła Wielkiego Stawu, leżące na wysokości
1050 - 11100 m n.p.m.
Za ścianą lasu widniał, miejscami porośnięty kosodrzewiną, Kocioł Wielkiego Stawu.
Na prawo, nad drzewami wznosiła się masyw skalny - Pielgrzymy.
Z tej perspektywy przypominają grupę wędrujących ludzi.
Jest pogodny dzień jesiennej niedzieli,
tudzież Niedzielnych Wędrowców Ci u nas dostatek. (Dlaczego niedzielnych? O tym niedługo)
Po chwili opuszczam znaki niebieskie i wchodzę na szlak zielony prowadzący do Słonecznika.
- Panie, jak to jest - zapytał mnie młody osobnik - do Słonecznika prowadzą dwie różne drogi?
- Tak, młody człowieku - odpowiedziałem - i obydwie, to nie są łatwe trasy.
- A w Twoich tenisówkach lepiej się tam nie wybieraj - dodałem.
Początek zielonego szlaku do Słonecznika wygląda jak brukowany chodnik w mieście,
ale nieco dalej, droga nie jest już tak gładka.
A Ci, którzy na wędrówkę założyli półbuty, trampki, czy tenisówki lepiej niech zawrócą.
A "elegantki w szpileczkach" na szlakach górskich będą obiektem drwiących uśmieszków.
Tę damulkę spotkałem na drodze wiodącej z Wodospadu Kamieńczyk w Szklarskiej Porębie.
Od parkingu do wodospadu prowadzi kamienista górska droga, o długości prawie półtora kilometra.
- Odważna niewiasta - pomyślałem wtedy.
Droga pnie się pod górę, początkowo przez wysoki las, który później
zaczyna powoli ustępować kosodrzewinie.
W Karkonoszach górna granica lasu sięga do wysokości 1250 - 1300 m n.p.m.
Niebo się przejaśniło i podmuchy wiatru stały bardziej odczuwalne. Wszedłem na otwarty teren.
Tego dnia wiatr nie był zbytnio dokuczliwy.
Ale w przeszłości zdarzały się takie okresy, w których wysokie drzewa miały ciężkie chwile...
… bardzo ciężkie!
W czasie marszu, tak jak większość, często przystawałem i podziwiałem widoki.
Koń ma cztery nogi i też się potknie...
… a człowiek ma tylko dwie...
W wyższych partiach gór pogoda bywa kapryśna i niezdecydowana.
W miejscu, gdzie się znajdowałem niebo było błękitne, ale nad Śnieżką kłębiły się chmury.
Na Śląskim Grzbiecie, z miejsca ogrodzonego barierką, spora grupa turystów zaglądała
do Kotła Wielkiego Stawu.
Ja tam jeszcze dojdę, a tymczasem z tego miejsca spojrzę za siebie:
- na Pielgrzymy
- na Sosnówkę
- i na innych turystów...
Po kilkuminutowym marszu doszedłem do Szlaku Grzbietowego.
W prawo droga prowadzi do Słonecznika, dalej do Przełęczy Karkonoskiej i Śnieżnych Kotłów
a w lewo można dojść do Śnieżki i Przełęczy Okraj.
Kosodrzewina, (sosna górska, sosna kosa, kosówka właściwa) kosodrzew, a w skrócie kosówka
to gatunek krzewu iglastego należący do rodziny sosnowatych.
W Polsce podlega ochronie. Odgrywa ważną rolę chroniąc glebę przed erozją i zapobiegając osuwaniu się ziemi oraz lawinom.
____________________________
Dotarłem do Słonecznika. I tu kończy się szlak zielony.
Szlak czerwony - to Główny Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicza prowadzący od Świeradowa Zdroju do Prudnika przez najciekawsze partie Sudetów.
Czesi odległości poszczególnych odcinków podają w kilometrach, a Polacy w czasach ich przejścia.
Słonecznik wziął swoja nazwę stąd, że dla mieszkańców Podgórzyna, Przesieki i Borowic słońce nad skałą wskazywało południe - nazwa niemiecka Mittagstein, czyli Kamień Południa (Południowy); nazwa czeska Poledni Kameny.
Chyba silne wiatry ustawiły skały tak, jakby za chwilę miały się przewrócić.
Złożony i długotrwały proces erozyjny sprawił, że głazy przybrały fantazyjne kształty.
Jeden z bloków skalnych swoim kształtem przypomina sylwetkę człowieka.
______________________________
Po zwiedzeniu skał zaczynam wędrówkę w kierunku Śnieżki
Pogoda się ustabilizowała i zaczął wiać lekki, przyjemny wiatr.
Miałem wrażenie, że obłoki były na wyciągnięcie ręki.
Przystanąłem na krawędzi Wielkiego Stawu.
Polski poeta, podróżnik i rysownik Zygmunt Stęczyński tak napisał o tym miejscu:
"A przeszedłszy przez Górę Srebrnego Grzebienia,
Stajemy niespodzianie pełni zdziwienia.
Czarny Staw (Wielki Staw) połyskuje się wśród skał ołtarza.
Wdzięczy się z odległości, a z bliska przeraża..."
Gdy cienie chmur przesuwały się nad Stawem, Polaną i Pielgrzymami, ogarnęła mnie pokusa zrobienia zdjęć teleobiektywem.
Za skalami Pielgrzymów, w mgielnej poświacie,
połyskiwały wody sztucznego zalewu Sosnówka...
… a znajdujący się na Polanie turyści,
wyglądali niczym wędrujące mrówki.
Gdy spojrzałem na skały Słonecznika, przypomniała mi się jedna z legend o tym miejscu:
Pewnego razu miejscowy diabeł chcąc pokrzyżować szyki Liczyrzepie postanowił głazami zasypać Wielki Staw, aby zatopić Kotlinę Jeleniogórską. Tak się zaangażował w swe niecne czyny, że przegapił wschód słońca i z pianiem koguta skamieniał.
Zapatrzyłem się na ten widok, Ale po chwili wyrwałem się z zamyślenia i ruszyłem w dalszą wędrówkę czerwonym szlakiem.
Po krótkim marszu dotarłem na krawędź Kotła Małego Stawu.
A dla tych, którzy tu nie byli, przytaczam następny fragment wiersza Zygmunta Stęczyńskiego
"... A u stóp mamy jezioro drugie (Mały Staw),
Tylko głębsze, smutniejsze bez ozdób natury,
Ponieważ ma wokoło obnażone góry,
I posiwiałe barwą kamienie ogromne
Szarpane siłą czasu, leżą wiekopomne.
Tam szałas, od pasterzy w lecie zamieszkany,
Od gości znużonych bywa odwiedzany,
W którym ogień całą noc pali się z łoskotem,
A pasterze wkoło śpiąc leża pokotem..."
Ponownie skorzystałem z teleobiektywu i uwieczniłem schroniska:
Samotnia
Strzecha Akademicka
____________________________
Gdy nasyciłem oczy widokami Małego Stawu ruszyłem w stronę Równi pod Śnieżką.
Równia pod Śnieżką to płaska, rozległa przestrzeń, położona na wierzchowinie Śląskiego Grzbietu, rozciągająca się po polskiej i czeskiej stronie Karkonoszy.
Na tej wysokości (prawie 1500 m n.p.m.), miałem odczucie niesamowitej przestrzeni,
Chciałem iść dalej w stronę Śnieżki, ale spojrzałem na zegarek i przyhamowałem.
Byłem na Rozdrożu koło Spalonej Strażnicy. W tym miejscu musiałem zejść ze szlaku
czerwonego, wejść na szlak niebieski i pójść w stronę Strzechy Akademickiej.
Moja droga powrotna teraz prowadziła z górki, ale odczuwałem lekki żal...
... muszę wracać
A inni idą przed siebie...
W oddali, przed sobą, rozpoznałem skały Słonecznika,...
… i diabła, który niezmordowanie stoi na straży pozostałych kamieni.
Niecnota teraz musi dbać o to, aby najmniejszy okruch nie stoczył się ze stoku Śląskiego Grzbietu.
Bez pospiechu doszedłem do Strzechy Akademickiej,
spojrzałem na odpoczywających turystów...
… i widoczny ponad nimi Grzbiet Śląski.
Popatrzyłem na masyw Kotła Małego Stawu...
... i zacząłem schodzić w jego kierunku...
... a po chwili otworzył się widok na jedno z najpiękniejszych miejsc w Karkonoszach.
To był Mały Staw, nad którego brzegiem stoi urocze schronisko Samotnia.
Widok iście alpejski...
_______________________
Dobrą chwilę patrzyłem na odnowiony budynek schroniska i niemożebnie kamienistą drogą, niebieskim szlakiem
a następnie przez Kozi Mostek wyszedł brukowaną drogę
Lato miało się ku końcowi i nisko stojące słońce rzucało długie cienie.
__________________
Dzień już się kończył, lecz w ostatniej chwili zdążyłem sfotografować w nastrojowym świetle
... oraz moje małe pragnienie.
Opisaną trasę przechodziłem trzykrotnie, lecz chciałbym przejść ją ponownie, ale w odwrotnym kierunku i z pewnymi modyfikacjami.
Początek trasy przy Dzikim Wodospadzie,
przejście do Polany Drogą Bronka Czecha,
dalej przez Kozi Mostek do Samotni i Strzechy Akademickiej,
od Spalonej Strażnicy Szlakiem Grzbietowym do Słonecznika,
od Słonecznika przez Pielgrzymy i Kotki do Polany,
powrót Drogą Bronka Czecha...
...prawdopodobnie skryte marzenia się spełniają...
* * * *
Byłam, przeszłam, zachwyciłam się, ale nie w szpileczkach!
OdpowiedzUsuńBasiu, ja Ci dam szpileczki na wędrówkę!
UsuńWiele razy chodziłem po Karkonoszach i widziałem babę w klapkach na Szrenicy, inną w obuwiu na słupeczku na szlaku do Strzechy Akademickiej oraz podchmielonego młodzieńca w sandałach w Kotle Łomniczki.
Ta baba w klapkach na Szrenicę wjeżdżała wyciągiem, "baba na słupeczku" miała ciężki chód, a młodzieniec chłodził swoje stopy w Łomniczce i miał przerąbane, bo mu pękł pasek w jednym sandale.
Miejsca z oszałamiającymi widokami. Mają tylko jeden mankament: ludzi. Nie lubię tłoki i w wiele miejsc po prostu już nie pójdę (chyba że w listopadzie, gdy tylko nieliczni decydują się na wycieczkę)
OdpowiedzUsuńAniu, też unikam tłumów, ale na popularnych szlakach w niedzielne dni stonki nie brakuje. Gdy poznałem Karkonosze, starałem się tłumnych szlaków unikać, ale nieraz nie było innej możliwości.
UsuńDlatego na Polanę wolę przejść Drogą Bronka Czecha, a później iść dalej drogą przez Kozi Mostek, bo tamtędy chodzi bardzo mało osób.
Szedłem z Krzyśkiem na Zamczysko i Szwedzkie Skały bez szlaku i byliśmy tam sami.
Byłem, czytałem, jutro napiszę. Jestem w nowym mieście, piszę przy latarce, bo oczywiście nie ma jeszcze prądu. Tym zajmę się jutro. Dobrej nocy, Janku.
OdpowiedzUsuńJanku, jeśli zamierzałeś swoim wpisem namówić czytającego na powtórzenie Twojej trasy, to udało Ci się. Tak, jestem zachęcony i od razu proszę Cię o przejście ze mną tej trasy. Termin ustalimy, ale pasowałoby możliwie szybko, na przykład w drugiej połowie września.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie są to moje najpiękniejsze góry, ale wrażenie na mnie robią nie małe. Zwłaszcza przestrzeniami, rozległością widoków i wysokościami.
Faktycznie, prawa skała Słonecznika podobna jest do ludzkiej sylwetki. Od razu wspomniałem Małpoluda pod szczytem Szczelińca w Stołowych, ale też pomyślałem – ewolucjonista amator – o tkwiących w nas mechanizmach doszukiwania się podobieństw rzeczy do ludzi.
Podobnie jak Ania skłonny jestem jechać tam, gdzie nie ma ludzi, bo urok gór bywa odwrotnie proporcjonalny do ilości ludzi na szlaku. Myślę, że w tym tkwi jedna z przyczyn mojego zauroczenia Górami Kaczawskimi, ale z Tobą pójdę ku Słonecznikowi i Pielgrzymom.
Zgadzam się z Anną: widoki oszałamiające.
Nie znałam wcześniej tego bloga, ale będę wracać. Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńI ja tam gdzieniegdzie byłam :). Już znam, już znam te widoki! Twoje piękne, są tak jak zapamiętane, ponieważ komórki zapominałam ciagle używać trwając w zachwyceniu. Kiedy zamknę oczy to je widzę, jeszcze pełne były zieloności. Kiedy szlam wiele ludzi tam nie było. Niestety szliśmy nie przez Słonecznik :(. Za to Śnieżkę pierwszy raz zdobyłam na chwilę, i Samotnię też widziałam i Strzechę.
OdpowiedzUsuń