czwartek, 8 grudnia 2016

Kolory uczuć


2016-12-05   

    Jest grudniowy wieczór. Deszcz ze śniegiem puka w okno mojego pokoiku, w którym z wiekowego komputera wydobywam zapomniane wrażenia.
Przed laty, gdy nabyłem cyfrówkę, relacje z wędrówek umieszczałem na Forum Ogrodniczki. Aktywne wtedy serwery niespodziewanie zakończyły swój żywot i moje ulubione tematy odeszły w niebyt.
Moja myszka od wysłużonego komputera odmówiła posłuszeństwa. Znajomy informatyk, gdzieś ze swoich zakamarków, wygrzebał myszkę z pasującą do mojego sprzętu wtyczką, która dla mnie okazała się kluczem do skarbca. I ja w tej chwili myszkuję po zakamarkach dysku mojego staruszka kompa i - zdarzył się cud.  Gdy na ekranie zacząłem przewijać kolorowe obrazki, odżyły wspomnienia,  ja Jan, w tej czarownej chwili odmłodniałem o dwie dziesiątki lat.

Ale po kolei.

Pamiętam, był rok 1995, gdy  z  moim szwagrem jego maluchem zaczęliśmy okazjonalnie wyjeżdżać na zwiedzanie, a to Wodospadu Szklarki, a to Kamieńczyka w  Szklarskiej Porębie, a to Świątyni Wang w Karpaczu. 
Apetyt rośnie w miarę jedzenia - spodobały się mi góry. I gdy  w nowo otwartym na dworcu kolejowym sklepie turystycznym, przy zakupie plecaka zacząłem się przyglądać butom, brodaty sprzedawca powiedział
- Panie, za dwa dni przywiozę Panu buty ekstra, prosto z fabryki.
Obuwie, które mi po dwóch dniach pokazał, nie spodobało mi się - zerkałem wtedy na inne, bardziej dekoracyjne.
- Panie, bierz je Pan, a nie pożałujesz Pan tego zakupu - namawiał mnie sprzedawca.
- Cena jest okazyjna, ponieważ likwidują zakład, który  je produkował - dodał.
Wziąłem je z wahaniem, ale wkrótce się przekonałem, że brodacz miał rację i później nigdy nie żałowałem tego zakupu.   
Gdy po pewnym czasie w księgarni szukałem jakiejś książki, ze stojaka z mapami błysnęły do mnie pomarańczową barwą dwa słowa:

RUDAWY
JANOWICKIE

To promienie słońca, które wyjrzały zza chmur, odbiły się od gładkiej powierzchni papieru  a ja, zachęcony taka naturalną reklamą, kupiłem tę mapę.

Ten plecak, te buty i owa mapa dzisiaj są w opłakanym stanie, ale przechowuję je, jak jakieś relikwie. Mam do nich sentyment. W tych butach i z tym plecakiem złaziłem Karkonosze, Izery i Rudawy Janowickie. Zaś na mapie Rudaw zaciekawiły mnie napisy:
- Kolorowe Jeziorka, a tuż obok tajemniczo brzmiące nazwy
- "Nadzieja"
- "Nowe Szczęście"
- "Gustaw"
Wtedy najbliższy nasz wyjazd zaplanowaliśmy w to miejsce.  Później odwiedzaliśmy je kilkakrotnie. 

______________________________________________________


2009-04-26 niedziela

Tego wiosennego dnia nie mogłem usiedzieć w domu. Do plecaka załadowałem prowiant, mapę Rudaw Janowickich oraz moją cyfrówkę i wtedy moja ślubna nabrała ochoty na wyjazd. Powiedziała, że za 15 minut będzie gotowa, ale minęły trzy kwadranse zanim wyruszyliśmy.
W Marciszowie skręciliśmy w stronę Ciechanowic i po minięciu mostu na Bobrze

przez Marciszówek dojechaliśmy do Wieściszowic, gdzie drogowskazy wąską wyasfaltowaną dróżką doprowadziły nas do parkingu pod Kolorowymi Jeziorkami.

Kolorowe Jeziorka - to cztery stawy, które powstały w miejscu wyrobisk na terenie dawnych kopalń pirytu przerabianego na kwas siarkowy.
Dwa stawy pojawiają się okresowo, zaś dwa największe występują stale. Najbardziej rozległym o urozmaiconym brzegu i otoczeniu jest Purpurowe Jeziorko.

Skały mają żółte zabarwienie i niesamowite kształty.

Żółta barwa skał pochodzi od związków siarki.
A rdzawa barwa wody spowodowana jest związkami żelaza.

Woda posiada odczyn kwaśny, nie ma w niej żadnych żyjątek, a w gorące dni wokół unosi się metaliczny zapach.

Kopalnia pirytu czynna w 1786 r. nosiła nazwę "Nadzieja". Niesamowita to nieco rzecz, ludzie mozolnej pracy, potrafią być niezwykłymi romantykami.

 Obok Purpurowego Jeziorka prowadzi zielony szlak turystyczny. 

 Z jego trasy możemy podziwiać zarastające ściany dawnego wyrobiska.

Zielonym szlakiem, porowadzonym leśną dróżką, dochodzimy do kolejnego stawu.

 Jest to Błękitne Jeziorko. Kopalnia, dzięki której ono postało, nazywała się "Nowe Szczęście"

Woda w jeziorku jest przejrzysta i bez zapachu a jej barwa pochodzi od związków miedzi.

Jeżeli przejdziemy się wokół jeziorka i obejrzymy je w zmieniającym się kierunku oświetlenia

wtedy dostrzeżemy różne odcienie zabarwienia wody.

 

 

  

  

  

Zielonym szlakiem poszliśmy  w stronę Wielkiej Kopy w Rudawach.  

Po kilkunastu minutach marszu doszliśmy do Zielonego Stawku.


Tablica informacyjna chyba została zaatakowana meteorytami.
W dawnym wyrobisku Kopalni Gustaw woda pojawia się okresowo i ma zielone zabarwienie. 

Ponieważ ten stawek zacieniony jest gęstwiną drzew i roślinności nazywany jest również Czarnym Stawem.

Miałem zamiar pójść dalej zielonym szlakiem na Wielka Kopę, ale z powodu moich zobowiązań wobec córki, musiałem zakończyć swoją wędrówkę.

    

W drodze powrotnej zrobiłem jeszcze kilka pamiątkowych zdjęć lasu

  

i rzeki Bóbr

Później wykonałem pamiątkową widokówkę,

którą niejednokrotnie oglądałem z sentymentem i tęsknotą do tych miejsc. 
_________________________________________________________________ 

Minęło 6 lat

2015-10-28 środa

Ten wyjazd zaplanowałem wcześniej, lecz byłem komuś potrzebny, i moja pora wyjazdu uległa opóźnieniu. Gdy minąłem miejscowość Lipę, z przeciwnej strony pojawiła się kawalkada pojazdów.

Wjechałem w boczną drogę, trochę się rozejrzałem i ponownie ruszyłem dalej.
Gdy dojeżdżałem do skrzyżowania z "trójką", poznałem przyczynę "wędrówki ludów"
Na trójce w okolicy Przełęczy Mysłowskiej zdarzył się wypadek. 

Kierowcy jadący z Jeleniej Góry w stronę Bolkowa i znający te okolice, omijali miejsce wypadku wybierając objazd przez Lipę i Jastrowiec, a  w okolicy Gorzanowic wjeżdżali ponownie na trójkę. 

Gdy minąłem Marciszówek, zacząłem się zastanawiać, czy wybrałem dobrą porę na moją wyprawę. 

Niebo zaciągnęło się ołowianymi chmurami, które nie wróżyły nic dobrego.

Zatrzymałem się na poboczu, wysiadłem z samochodu, posłuchałem wiatru, wziąłem kilka głębszych oddechów i pomyślałem - gorzej nie będzie. Jadę dalej, a później się zobaczy.
Gdy dojechałem do Wieściszowic, było  już dobrze.

  
Dojechałem do parkingu, który w dni powszednie świeci pustkami, zamknąłem swoje autko i poszedłem w kierunku bramki Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Obejrzałem się,  

moje samotne autko na rozległym parkingu przedstawiało smutny wygląd.
Eeee... tam, pomyślałem, chyba dopadła mnie jesienna nostalgia. Idę na spotkanie Kolorowych Jeziorek. Przeszedłem przez pustą o tej porze bramkę Rudawskiego Parku Krajobrazowego








i zaraz za nią natknąłem się na Dziurawą Skałę.


  




  





Tuż za Dziurawą Skałą znajdowało się Purpurowe Jeziorko, które w jesiennej porze wyglądało inaczej, niż je zapamiętałem z wiosennych odwiedzin.




Teraz ja zamilknę, niech przemówią obrazki.



  

  



  

  





   

Komercja dotarła nawet do lasu. Dobrze, że to nie jest niedziela.

Zielony szlak pieszy  wiodący przez las, niejednokrotnie krzyżuje się z rowerowymi ścieżkami. 

I to mi się bardzo podoba.

Nie pamiętam, który raz z kolei odwiedzałem  to miejsce, ale w jesiennej scenerii

był mój pierwszy raz.

Prawdopodobnie jeden obraz zastępuje tysiąc słów, więc niech teraz jeszcze raz mówią obrazki.

Nie, nie będę milczeć, odezwę się jeszcze raz. Te kawałki drewna ucięte ręką jednego człowieka

ręką innego zostały bezmyślnie wrzucone do wody.

Przyszła pora powrotu


W powrotnej drodze zaplanowałem przejechać przez Janowice Wielkie i poszukać pewnego obiektu. Znalazłem go, ale o nim napiszę innym razem.

Gdy wyjechałem z Janowic Wielkich zapadały już ciemności.



Ale, gdy zobaczyłem ten widok, zatrzymałem się na poboczu jeszcze raz.
Na stoku wzgórza, z dala od wsi pod wielkim drzewem stał dom, w którym paliło się światło.










W takim domu chciałbym spędzić ostatnie chwile mego życia, a moim gorącym pragnieniem jest, abym z tarasu tego domu mógł zobaczyć taki widok.





Dla mnie nie jest ważne, co Wy o tym sądzicie. To co widziałem, nikt nie kupi za żadne pieniądze, a to, co ja przeżyłem w tamtej chwili, nikt mi nie odbierze.

Dość sentymentów,  chcesz obejrzeć panoramy? Tak?
To kliknij w linki:  

Purpurowe Jeziorko I

lub

Purpurowe Jeziorko II

Nasyciłeś się już barwą purpury?
To spójrz na błękity...

Błękitne Jeziorko I


I...
...to już koniec.

Do następnego spotkania, strudzony wędrowcze.
Aaaa... pamiętaj o jednym.
Ci, którzy ciężko pracują, są niepoprawnymi romantykami.



7 komentarzy:

  1. Janku, obejrzałem wszystkie zdjęcia, przeczytałem słowa i teraz pytam się siebie: dlaczego nie byłem w tak ładnych miejscach??
    Wiele uroku dodają widokom kolorowe liście na drzewach. Zwróciłem na nie uwagę w związku z Twoim zaleceniem, aby jechać tam o ładnej porze roku. Teraz widzę, że miałeś rację – wyjazd grudniowy czy styczniowy mógłby wchodzić w grę tylko przy słonecznej pogodzie. Postaram się pojechać tam wczesną jesienią, za rok; liczyłbym wtedy na Twoje przewodnictwo, Janku.
    Twoją sentencję rozszerzę: ludziom wrażliwym nie jest łatwo w tym kanciastym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzysztof, ja słyszałem, że świat jest okrągły. A Ty masz jakąś teorię, której ja nie znam? Popatrz, niemożliwe staje się możliwe.
    Nie wspomniałem o Żółtym Stawku, ale ja, w miejscu jego występowania, widziałem tylko spory lej w ziemi. Stawki Zielony i Żółty pojawiają się okresowo wiosną po spłynięciu śniegów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat jest okrągły, ale jest kanciasty! :-)
      Ot, logicznie pokręcona wyszła mi ta myśl, ale przecież Ty wiesz, o co mi chodzi, prawda?
      Jesienią pojedziemy tam!

      Usuń
    2. Będziemy czynili usilne starania
      wszelkich kantów zaokrąglania...
      Tak mi się wypsnęło...
      Krzysztof, pójdziemy odwiedzić Jeziorka, pójdziemy spacerowym krokiem, połazimy po hałdach i okolicach...

      Usuń
    3. Może zabierzecie mnie ze sobą? (no chyba, że będzie to męska wyprawa ;) )

      Usuń
    4. Aniu, jeszcze się pytasz? Życzenie kobiety jest dla mas rozkazem. Tylko mamy prośbę, nie będzie to rowerowa wycieczka.

      Usuń
  3. Nigdy nie dotarłam nad Kolorowe Jeziorka... dlaczego? Od Wieściszowic zaczyna się morderczy podjazd na Przełęcz Rędzińska i to ona jest co roku celem mojego rowerowego szaleństwa. Ale kiedyś w końcu i nad jeziorka trafię.

    OdpowiedzUsuń