poniedziałek, 16 marca 2015

Wiosna gdzieś w Górach Kaczawskich

 O śnieżynkach w Bajkowej Dolinie

Zaciekawiła mnie praca dyplomowa pewnej studentki architektury krajobrazu, mieszkanki Gór Kaczawskich.
Dziewczyna w swoim opracowaniu wymieniła nazwę pewnej doliny, której na mapie nie ma.
Ale wspomniana prze z nią rzeka jest. Postanowiłem, pojadę tam z zamiarem pomyszkowania po okolicy
 i odszukania tego miejsca.
To chyba tu - rzut oka na mapę - tak, to ta droga.
Samochód zostawiam na poboczu, plecak na ramiona, lustrzanka do ręki, jeszcze sprawdzam jej ustawienia  i ruszam na  wyprawę niczym samotny myśliwy.
Las wybudził się z zimowego snu.  Jest słoneczny dzień. Bezlistne o tej porze roku drzewa sprawiają, że wokół jest radosnie świetlisto. Przypomina mi sę piosenka Tyle słońca w całym mieście...,
a ja ją zmieniam na Tyle słońca w całym lesie. Popatrz... Nucąc pod nosem schodzę z drogi i idę lasem, zeschłe liście szeleszczą pod nogami, a gdy w górze zastukał dzięcioł, odruchowo zadzieram głowę...

- Ej Ty,  patrz gdzie leziesz - skrzekliwy głos gdzieś z boku wyrywa mnie z zadumy. Staję w miejscu i rozglądam się niepewnie, nikogo nie widzę.
-  Ty stary siwy bawole, spójrz co jest na dole - ten sam głos przywołal mnie do rzeczywistości. Zawstydzony niczym sztubak spuściłem oczy i wtedy zobaczyłem ją...


Pochyliłem się nad nią, a ona do mnie wytrzeszczyła maślane oczy i o dziwo, miękkim głosem mówi
- Ty siwiutki, milutki łobuzie, daj buzi.
Natychmiast odzyskałem pewność siebie i w tym samym tonie ripostuję.
-Nie cmokam się z brzydkimi żabami i nieznajomymi  babami.
- Nie ma brzydkich żab i nieznajomych bab, jest tylko za mało alkoholu, równie szybko słyszę
w odpowiedzi. Cholewka, ta dolina jest nie tylko tajemnicza, ale jakaś czarodziejska.
Fakt, przy odpowiedniej dawce alkoholu wszystkie kobiety wydają się piękniejsze, czy żaby też?
- Prowadzę. Alkoholu pić nie mogę, bo trzymam się zasady:  Piłeś - nie jedź, nie piłeś - wypij.
A jeżeli wypiję, to co żabciu, dostanę u Ciebie nocleg ze śniadankiem?
- Nic z tego, ja nie jestem pospolita żabcia, ja jestem zaczarowana. Gdy dasz buzi, to Ci coś ujawnię.
  Tylko szybko, bo się rozmyślę
Co mi tam, nic nie tracę, a żaby jeszcze nie całowałem. Ponoć w życiu należy wszystkiego spróbować.
- Cmmmoook - (wypiję po powrocie i zapomnę, pocieszam się w myśli)
- Hmmm, słodziutko całujesz, szkoda że jesteś człowiekiem. A teraz spójrz o tam, taaam, tylko nie zniszcz      tego.
Spojrzałem w prawo...


 ...whhhaaauuu!!!

A na dole  zaszeleściły zeszłoroczne liscie i żabcia zniknęła.

Poszedłem we skazanym przez żabcię kierunku, lecz dojścia do tych cudeniek broniła rzeczka. której nazwy z pewnych względów nie wymienię.  Brzegi były strome, strumień dosyć  szeroki, woda płynęła wartko. Oceniłem głębokość, gdzieś tak do kolan a miejscami powyżej. Naturalna fosa broniąca dostępu do warownego zamku. Tylko mostu nie ma. Poszedłem w górę rzeczki i nic.  Za którymś zakrętem parę sporych kamieni obmywała woda, która swoim pluskiem niby chichotem diablika, naśmiewała się ze mnie.  Kijków dzisiaj nie wziąłem, ale one na wiele by się nie zdały. Kamienie śliskie,  nie przejdę po nich,  pomiędzy dwoma była za duża odległość. Nie pokonam jej skokiem, a ja tak bardzo pragnę bliskiego spotkania z moimi księżniczkami śnieżycami.Wróciłem do  miejsca spotkania z żabką i poszedłem w dół rzeczki.  Bingo!!!  Powalone, sporych rozmiarów drzewo niczym most połączyło oba brzegi.  Po sterczących korzeniach wspiąłem się na gruby pień i  zacząłem przechodzić na drugą stronę. Miałem z  górki, a ostatni odcinek przejścia pokonałem przeciskając się pomiędzy konarami.
I  oto jestem na miejscu.


Dookoła samo piękno w   kształcie, ubarwieniu  i  subtelnym zapachu. Kwiaty te powinny się nazywać śnieżyczki, a nie śnieżyce.  Wtedy przypomniał mi się pewien zimowy wieczór, w który wracałem   ze szkoły do domu. Szedłem przez świerkowy las. Wokół panował spokój, nie było najmniejszego podmuchu wiatru, wszędzie panowała majestatyczna cisza. Nagle usłyszalem jakiś szelest, coś jak szept. To zaczął padać śnieg, śnieg gęsty, puszysty.  To była śnieżyca. Osiadające na świerkach  śniegowe płatki  szemrały wśród igliwia, a ja stałem jak zaczarowany i słuchałem szeptu lasu. To był śpiew zimowego lasu.
A teraz stoję również jak zaczarowany i podziwiam piękny uśmiech lasu, wiosennego lasu.


Bajeczne kwiaty.


Bajeczna dolina, tak ją nazwę.




Gdy widzę jakąś kępę kwiatów, zawsze szukam ciekawego ich ujęcia...


...i znalazłem. One chyba są na scenie i skierowano na nie światła reflektów.
Coś w duszy śpiewa...


...Tyle słońca w całym lesie.
Każda bajka kiedyś się kończy, trzeba wracać. Wcześniej nie pomyślałem o tym, bo teraz przejście przez drzewo prowadzi pod górkę. Przez konary się przecisnąłem, a końcowy odcinek przelazłem na czworakach, tak było ciężko.



Jeszcze ostatni raz spoglądam na moje pięknisie z drugiej strony rzeczki, gdy za mną ktoś się odzywa
- Ej, Johnnie Walker.
Odwróciłem się na pięcie.


- Cooo, Ciebie, też muszę całować?
- Nie, mnie nie, ponieważ nie skrzywdziłeś ani jednego kwiatka. Ale przekaż innym, że będziemy strzec tego miejsca...


...i niedługo będzie nas więcej.
Gdzie to było? Powiem temu, kto da buzi tym stworzonkom.
Przypatrzcie się żabkom, nie mają nozdrzy i każda ma zamknięty pysk. One oddychają przez skórę, a na niej posiadają gruczoły wydzielające. Dlatego nie należy brać ich do rąk.
Śnieżyce wiosenne dziko rosnące podlegają ochronie i są trujące.  Pozwólmy im rosnąć  spokojnie, niech cieszą oczy innych turystów. Wspomniana studentka nadmieniła  w swojej pracy, że ta dolina powinna zostać objęta ochroną rezerwatową.
To miejsce nie jest łatwo dostępne i dobrze, gdyż ludzie są gorsi od zwierząt.
Lilia złotogłów również jest rośliną podlegającą ochronie. Te kwiaty spotkałem kiedyś w rezerwacie  w Górach Kaczawskich.


A  to jest to, co z nich zostało po kilku dniach.


Nawet świnie tak nie postępują.
Ludzieeee, wstyd mi za Was.

Bezmyślni barbarzyńcy, miejcie się na baczności.
Ja Jaś Wędrowniczek wypowiadziałem Wam wojnę.
Żaden pojazd zaparkowany w podejrzanym miejscu nie ujdzie mej uwadze.
Po lesie poruszam się bezszelestnie i mogę wyjść niespodziewanie zza każdego  drzewa.


Mój Nikon jest dalekosiężny, celny i strzela szybciej niż kałach.

Rabusiom biada!


1 komentarz: