A tak naprawdę, to był przypadek. Gdy Jurek chciał się pochwalić swoim nabytkiem, maluch się zbuntował. A było to tak. Jurek z namaszczeniem uruchomił silnik, który mozolnie zawarkotał, a po chwili kichnął, prychnął i zaczął dziwnie stukać. Oj, trzeba było widzieć przerażoną minę mego szwagra. Niemym wzrokiem spojrzał na mnie, a ja powiedziałem
- Zgaś go i otwórz maskę silnika - Gdy Jurek otworzył pokrywę, dostrzegłem przyczynę dziwnej pracy silnika. Jedna luźniejsza fajka, wyskoczyła z końcówki świecy i serduszko malucha pracowało na jednym garze. Ponieważ silnik malucha nie miał dla mnie żadnych tajemnic, szybko uporałem się z drobną usterką, przy okazji poprawiłem to i owo i powiedziałem.-
- Zapalaj go.
Wrrruuummm..., zagrał silnik.
- Ty jesteś niesamowity, pomacałeś go, pogłaskałeś a on chodzi jak zegarek - radość mego szwagra nie miała granic
- Może gdzieś jutro pojedziemy coś zwiedzić - zaproponował.
I wtedy pojechaliśmy w Rudawy Janowickie, które są górami niezbyt wysokimi i niezbyt rozległymi, ale pełnymi uroku, historii i tajemnic. Z Jurkiem schodziliśmy te góry wzdłuż i wszerz.
Minęło parę ładnych lat, mój szwagier (wieczny kawaler) ożenił się, przyszła era fotografii cyfrowej a ja kupiłem lustrzankę i zacząłem chodzić po górach sam.
Sokole Góry
Charakterystyczne bliźniacze szczyty: Krzyżna Góra i Sokolik są najbardziej rozpoznawalnymi górami w Rudawach Janowickich.
"Biuścik Bardotki" jest wszędobylski. Dostrzec go można niemal z każdego zakątka Sudetów Zachodnich.
Widok z Gór Kaczawskich
Widok z parkingu za Wojcieszycami
Widok z Chojnika
_____________________________________________________________________
2008-08-17
Szwajcarka
Samochód zostawiam na sporym parkingu na Przełęczy Karpnickiej (na wys 475 m.n.p). Spacerowym krokiem po półgodzinnym marszu docieram do .schroniska Szwajcarka. Jest to drewniany zabytkowy budynek w stylu tyrolskim, który nawiązuje do architektury doliny Zillertall w Szwajcarii. Styl ten został przyniesiony przez tyrolczyków, którzy się osiedlili (ok. 400 osób) w XIX wieku w pobliskich Mysłakowicach. Zostali oni wygnani z okolic Pongau w Alpach Zalzburskich za odmowę zrzeczenia się wiary protestanckiej.
Budynek ten stoi w na zboczu Krzyżnej Góry na wysokości 520 m.n.p.m Został zbudowany w 1823 r przez brata króla Prus Wilhelma jako domek myśliwski.
Gdy podejdziemy bliżej zauważymy, że oprócz schroniska mieści się tu również
Dolnośląska Szkoła Wspinaczki Górskiej.
Obok schroniska szlakowy zawrót głowy, czyli inaczej "szlakowy wiatraczek" informuje nas o różnych możliwościach naszej wędrówki. Na Sokolik zaprowadzi mnie szlak czerwony.
Dukt którym zacząłem iść przypomniał mi moje dzieciństwo i wiejską drogę, którą po opadach deszczu, z wielką radością biegałem boso. Mokry piasek wówczas przyjemnie chrzęścił pod stopami, a szczególnej rozkoszy dawało wtedy taplanie się w kałużach.
Husyckie Skały
Nieco później wygodna droga zamienia się w górską kamienistą ścieżkę przeplecioną wystającymi korzeniami drzew. Przy grupie skalnej Husyckie Skały zatrzymałem się nieco dłużej.
Nazwa Husyckie Skały wiąże się z wydarzeniami, które miały miejsce w nocy z 11 na 12 sierpnia 1434 roku. Wtedy to, uciekająca z płonącej warowni Sokolec na Krzyżnej Górze grupa husytów
w ciemności zmyliła drogę i spadła w przepaść.
Dalsza, niezbyt stroma, droga na Sokolik prowadzi zakosami przez piękny zielony las.
Jest już druga połowa sierpnia, a na nizinach zieleń lasu nie jest już tak wspaniała jak tutaj. Idę powoli nie spiesząc się. Do skał na Sokoliku dochodzę po upływie kwadransa od mego przystanku na Husyckich Skałach.
Skałkowi łazicy
Ludzie mają różne pasje, Na dzisiejszym szlaku minąłem szkołę wspinaczki, a na Sokoliku
spotykałem zapewne jej absolwentów. Tych skalnych łazików sfotografowałem w chwili ich schodzenia ze szczytu. "Omączone" dłonie skałkowych wspinaczy przypomniały mi ręce mojej rodzicielki, gdy z wielka pasją lepiła pierogi.
Na skałkach nie tylko chłopcy drą portki. Wspinać się na szczyty potrafi również słaba płeć.
Słaba płeć? Który z "karczychów" na górę tak wchodzić umie?
Z tyłu u pasa odważnej niewiasty widzimy zbiorniczek z magnezją. Dłonie unurzane w tym preparacie ułatwiają chwyty w skalnych szczelinach. Dlatego ręce wspinaczy i skałki, które oni zdobywają są "umączone"
Od sada niedaleko jabłko pada
Ojczysta w dzieciach dziedziczy wada,
blisko swej jabłoni jabłko pada.
Gdy zobaczyłem ten obrazek, powiedziałem głośno do siebie
- Kto kogo na spacer prowadzi?
A wtedy kędziorkowate jabłuszko spojrzało w moim kierunku, obdarzyło mnie tajemniczym
uśmiechem Mony Lisy i powróciło do swej poważnej wspinaczki po głazach.
Dzielne dziecko pokazywało otoczeniu, że potrafi dorównać swemu tacie i nie ustępuje swej cioci.
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego wspinacze górscy są zawsze powiązani ze sobą linami? Mi się wydaje, ze chodzi o to, żeby powstrzymać tych rozsądniejszych od zawrócenia
Ja, na szczyt Sokolika, wolałem wejść po metalowych stopniach.
Tam, na górze
Podobnie jak ja, na szczyt weszło rodzeństwo podążające za swymi rodzicami.
Po chłopcu widać było trudy przebytej drogi, ale jego starsza siostra po stopniach stąpała z wdziękiem baletnicy. Od ich ojca dowiedziałem się, że są mieszkańcami Wrocławia, w Rudawy dotarli pociągiem, z którego wysiedli na stacji w Trzcińsku
Dzisiaj, po przeszło sześciu latach od tamtego spotkania zastanawiam się, czy te jabłuszka, już jako młodzieńcy chodzą jeszcze po górach.
Na platformie widokowej usiadłem na skraju ławeczki, posiliłem się i uległem urokowi chwili. Turyści wchodzili na szczyt Sokolika, wymieniałem z nimi parę słów, oni schodzili z niego, a ja na szczycie tkwiłem ponad dwie godziny. Trwał spektakl. Pies pasterski na pastwisku przegania stado owiec, powiedziałem do siebie spoglądając na przetaczane wiatrem zmieniające się kształty chmur.
Spoglądałem na wstęgę Bobru, Rudawy Janowickie, Góry Kaczawskie i Karkonosze, po których
prześlizgiwały się słoneczne plamy, za którymi wodziłem wzrokiem. Miałem wrażenie, że jadę
jakimś pojazdem, z którego podziwiam mijaną okolicę.
Na południe od Sokolika tkwiła Krzyżna Góra, której kształt przez parę minut trwał w cieniu,
a po chwili połyskiwał w słońcu. Z zachodniego zboczu Krzyżnej Góry wystaje Jastrzębia Turnia.
Kształt tej skały przypomina ptaka podrywającego się do lotu.
Sokole oczy mogą dostrzec na głazach wspinaczy skałkowych.
W tym dniu miałem zamiar również wejście na Krzyżną Górę, ale nie zdążyłem tego uczynić. Po zejściu z Sokolika przypomniałem sobie, że mam umówiony termin i muszę wracać do domu.
Zdążyłem wymienić się pozdrowieniami z turystą, który spiesznie podążał zobaczyć to, co ja uprzednio podziwiałem. Po minięciu Szwajcarki spojrzałem na odległy Kowarski Grzbiet
w Karkonoszach i z żalem ruszyłem w drogę powrotną.
Po drodze zatrzymałem samochód na poboczu, spojrzałem jeszcze raz z tęsknotą na Sokolik.
Sokolik przyciąga mnie jak magnes. odwiedzałem go chyba siedmiokrotnie i mam cichą nadzieję, ze wrócę kiedyś do niego i do widoków z jego szczytu.
Jeżeli mam okazję, Sokolikom robię pamiątkowe zdjęcie tuż przed zachodem jak też po zachodzie słońca, a nawet w jesiennej mgle
* * * *
Oj lubię ja te Sokoliki! A na Przełęcz Karpnicką wjeżdżam rowerem co roku w czasie maratonu Liczyrzepa ( i jest to dopiero przedsmak tego, co czeka mnie potem) Maluch na skałach uroczy!
OdpowiedzUsuńMaraton Rowerowy Liczyrzepa? To ja na Ciebie zapoluję.
UsuńMam jednak nadzieję, że to będą bezkrwawe łowy ;)
UsuńJa będę strzelać... ale tylko oczami :)
UsuńJeżeli Twoją sylwetkę rozpoznam, natychmiast wezmę ją na celownik
Nie sposób mnie z kimkolwiek pomylić- jestem najmniejszym i najlżejszym zawodnikiem ;)
UsuńCześć, Janku.
OdpowiedzUsuńW domu nie bardzo mogłem korzystać z dobrodziejstw internetu, teraz powoli nadrabiam zaległości.
Marzy mi się taki spacer, jak ten Twój: w letni dzień, nieśpieszny, z posiedzeniem gdzieś i pogapieniem się. Jastrzębią Turnię zobaczyłem na zdjęciu i od razu obiecałem sobie zobaczyć ją na własne oczy, także stanąć u jej podstawy. Jak na razie obietnicy nie spełniłem, ale pamiętam. Wiesz, dróg tak wiele, czasu tak mało. Lubię Rudawy, i chociaż rzadko je odwiedzam, kilka dni w nich spędziłem. Podobają mi się wychodne skały – nie tylko w tych górach, ale w ogóle – a tych nie brakuje tam.
Na Annę zapoluj na podjeździe, wtedy masz szansę na zrobienie jej zdjęcia. Na zjeździe raczej nie zdążysz. To chucherko wiatr niesie :-)
Wiesz, Krzysztofie, jeśli chodzi o ten konkretny zjazd z Przełęczy Karpnickiej, to on jest niebezpieczny i bardzo dziurawy- zjeżdżam ostrożnie. No i zgodnie z prawami fizyki- na zjazdach jestem wolniejsza od moich wielkich kolegów ;)
Usuń(...)To chucherko wiatr niesie(...) i wyrasta tam gdzie go nie posieją
Usuń