sobota, 3 sierpnia 2024

Śniadanie na trawie

 2024-08-03

    Nie jestem wielkim znawcą malarstwa, ale w moją pamięć zapadły niektóre obrazy, które mogłem obejrzeć jako reprodukcje.

To jest Śniadanie na trawie, takie miałem skojarzenie, gdy zobaczyłem kosa w czasie jego uczty.


_____________


          Śniadanie na trawie - obraz olejny francuskiego malarza Édouarda Maneta.


Scena przedstawiona przez Maneta wzbudziła zgorszenie wśród publiki i krytyki, przez co obraz został wystawiony w Salonie Odrzuconych.

Kilka lat później inny malarz francuski Oscar Claude Monet podjął się namalowania wielkiej kompozycji figuralnej, którą również nazwał  Śniadanie na trawie 


To miał być hołd dla starszego artysty. 

_________________


    Tej wiosny trochę się pobawiłem obiektywem o dłuższej ogniskowej. Mogłem z dalszej odległości podglądać naszych skrzydlatych braci mniejszych. 

Na pierwszy ogień poszedł kwiczoł.

Wiosną ptaki muszą się bardzo starać, aby nakarmić swoje głodomory. 


Są osoby, które potrafią odczytać mowę innych ludzi z ruchu ich warg. Ja poszedłem jeszcze dalej. Potrafię rozszyfrować mowę ptaków z ruchu ich dziobków.

Jestem głodny!


Chcę jeść!


Jeeeść!


Jeść, jeść


Daj, daj!


Mało, mało!


Jeszcze, jeszcze!

________________


A w innym miejscu podpatrzyłem takie zdarzenie w rodzinie szpaków

Jestem głodny!


Taaak? A masz!


Jedz!


Hmmm... co ja dostałem???


Ohyda -  chyba to zwrócę!
 

*    *    *    *




10 komentarzy:

  1. Świetne....Gratuluję takich zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksandro, dziękuję. Wiosną z teleobiektywem uganiam się za ptakami, a latem z obiektywem makro latam za motylami. powoli będę publikować moje trofea. Jeżeli jesteś ich ciekawa, zajrzyj do mojego FC tutaj

      Usuń
  2. Wcale się nie dziwię temu młodemu; gdybym dostał przeżutą i wyplutą dżdżownicę, też miałbym kłopot z utrzymaniem tego w żołądku. Ale… przypomniałem sobie scenkę z pewnego filmu o Ameryce, było tam o odżywianiu się pewnej rodziny właśnie dżdżownicami. A pamiętasz kawał o dziecku jedzącym mięsko które wypełzło?
    Janku, przypomniałeś mi wieść, o której ostatnio jakoś ucichło: żeby hodować jakieś larwy, suszyć, mielić i dodawać do produktów spożywczych. Co o tym myślisz?
    Ptasi rodzice lekko nie mają, fakt. Można powiedzieć, że u nich okres karmienia trwa dużo krócej niż u nas, ale w stosunku do długości życia ptaki lżej nie mają.
    Zdjęcia ładne, przyznaję i gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiek, pamiętam ten film. Szczególne wrażania miałem, gdy oglądałem ujęcie wkładania dżdżownic do sokowirówki i wypływanie z niej zielonkawego soku. Gdy pokazali picie tego przysmaku, odwróciłem wzrok. Nie wiem, czy bym jadł larwy. Ale moja córka Izabela zajadała się kiedyś krewetkami, ale ja nie mogłem się przemóc.
      Krzysiek, ale Ty lubisz krewetki, pisałeś o tym w swojej książce o Jasiach. Aaaa, ty na drugie masz chyba Jan.
      Są strony świata, gdzie pełzające robactwo jest spożywane, a szkoła przetrwania uczy pozyskiwania tego białka.
      Krzysiek, chyba zauważyłeś różnicę w zdjęciach kwiczołów i szpaków. Fotki szpaków wykonywałem trochę krótszym teleobiektywem i one były prawie obok mnie, a kwiczoły były focone 600 milimetrową armatą z dalszej odległości. Jestem zadowolony z tego nabytku.

      Usuń
    2. Janku, według mojego niefachowego oka różnica między zdjęciami jest jedna: robione z dużej odległości są mniej wyraźne, mniej ostre, jakby nieco zamglone mają kolory. Czy dobrze widzę?
      Scenę z sokowirówką i ja pamiętam, bo też zrobiła na mnie wielkie negatywne wrażenie. Nie wiem, jak to się stało, że odważyłem się jeść krewetki, zwłaszcza, że te pierwsze były gotowane całe. Trzeba było rozerwać pancerz żeby wydobyć z wnętrza białe mięso. Tamten posiłek był mocno zakrapiany winem, myślę więc, że właśnie trunek dodał mi odwagi – i dobrze, bo dobre to jedzonko.
      Janku, słyszałem, że dalej kombinuje się z jedzeniem robali. Ma być tak: larwy są suszone, mielone, robiony jest z nich proszek. Przed zjedzeniem z proszku robi się papkę (dodając wody czy oleju i przypraw), formuje się zgrabne pulpeciki albo kotleciki, smaży lub gotuje i… smacznego! Myślę, że ktoś, kto nie wie, zje to i podziękuje. Dla przykładu: wiemy, co było, a może jest nadal, dodawane do najtańszych wędlin w rodzaju mortadeli, prawda?

      Usuń
    3. Śniadanie na trawie zostało przedstawione przez dwóch różnych malarzy.
      Kwiczoły i szpaki były fotografowane dwoma różnymi obiektywami.
      Obydwa obiektywy to zoomy od różnych producentów.
      Pierwszy teleobiektyw ma parametry ogniskowej 150 - 600 mm,
      drugi jest trochę krótszy, o ogniskowej 70 - 300 mm.
      To są obiektywy amatorskie. I wtedy zawsze jest coś za coś. Obiektywy amatorskie, o różnych zakresach ogniskowych inaczej rysują dany obraz. Odmiennie sprawa przedstawia się z obiektywami zawodowców, one są inaczej konstruowane, soczewki wykonane są z odpowiednich szkieł, (ba soczewek w jednym obiektywie nawet może być 30 sztuk). Ale taki obiektyw, o stałej sile jasności, charakteryzuje się wysoką ceną równą ceny dobrej klasy samochodu. Ty tyle w skrócie.
      Pamiętam mortadelę z dawnych, dobrych czasów pachnącą przyprawami. Taka mortadelę kroiło się w równe plastry, one były panierowane i smażone jak schaboszczaki. Pychota!!!
      Gdy przeczytamy skład surowcowy dzisiejszej mortadeli, to włos się na głowie jeży. I w głowie się rodzi pytanie. Ile jest mięsa w mięsie?

      Usuń
  3. Ale się uśmiałam i nadziwiłam:)))Dla takich znakomitych zdjęć warto prowadzić bloga.Gratuluję i pozdrawiam,Ewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba domyślam, jaka to anonimowa Ewa umieściła ten komentarz.
      Ja starałem się, aby ten temat miał humorystyczny ton.

      Usuń