czwartek, 15 lutego 2024

Wzgórza Łomnickie i Tunel Skalny

 2024-01-14 

     Na ten dzień to ja miałem wybrać okolice do zwiedzania.

Tak się dziwnie złożyło, że gdy buszowałem w internecie w poszukiwaniu informacji na temat górskich łąk, Wujek Google zaproponował mi link: Zachodniosudeckie Towarzystwo Przyrodnicze. Zainteresowałem się zakładką: Ścieżka przyrodnicza Wzgórza Łomnickie. 

Wzgórza Łomnickie – małe pasmo górskie w południowo-zachodniej Polsce, w Sudetach Zachodnich, stanowiące mikroregion Kotliny Jeleniogórskiej. Jest to niewielkie pasmo górskie porośnięte lasami mające strukturę grzbietów i wzgórz wyspowych oraz przedgórzy, złożone z kilkunastu wzniesień nie przekraczających 510 m n.p.m. 

Natychmiast zajrzałem do mapy turystycznej i gdy trafiłem na Górę Witosza, moje serducho zabiło mocniej. Ponad ćwierć wieku temu, byłem na niej i podziwiałem jej urodę i roztaczające się z niej widoki..  Ale wspomnienia pozostały mgliste. Tak, to będzie miejsce, Krzyśkowi na pewno się spodoba. I tak pojechaliśmy zwiedzić wzgórze Witosza, Grodna oraz Tunel Skalny.

Góra Witosza

    Zegar na kościelnej wieży w Staniszowie wybił dwa kwadranse po siódmej, gdy stanęliśmy przy tablicy informacyjnej u podnóża Witosza. Panował półmrok, słońce jeszcze nie wzeszło, a najbliższe okolice rozświetlały uliczne latarnie. Ale dla nas ta pora dnia była w sam raz. Nie będziemy nigdzie się spieszyć.

Staniszów w czasie wieków przechodził z rąk do rąk. W 1784 r Henryk XXXVI Reuss poślubił Henriettę Friederikę Otylię von Schmettow, która w posagu wniosła wszystkie dobra na terenie Staniszowa. Po jej śmierci Henryk Reuss stał się dziedzicem rozległych posiadłości obejmującej Staniszów i jego okolic. Henryk należał do postępowej szlachty, otwartej na nowe trendy i kochającej przyrodę. Aby z Góry Witosza stworzyć romantyczne miejsce polecił na jej zboczu poprowadzić kamienne schody złożone z  318 granitowych stopni.  

Po schodach musieliśmy iść z rozwagą, ponieważ mokre stopnie były śliskie.




Skalna Forteca, Przełaz, Gandzia - to tylko niektóre nazwy skał na zboczu Witosza. Nawet grupy skał mają swoja miana:  Dolne Skalne Miasteczko i Górne Skalne Miasteczko. Mieliśmy wrażenie, że Przed wiekami, jakiś olbrzym bawił się w układanie kamieni.


Przypomniał mi się fragment wiersza przerabianego w szkole średniej:

Lecz zaklinam: niech żywi nie tracą nadziei

I przed narodem niosą oświaty kaganiec;

A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,

Jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec.

Testament mój - Juliusz Słowacki



A jedna ze skał, swoim kształtem przypomina kowadło i tak została nazwana. 


Na Kowadle rosła rachityczna sosenka i wtedy w myślach zanuciłem "Na betonie kwiaty nie rosną"


Ale na kamieniach jest życie. Porosty, mchy, paprocie i drzewa na głazach czują się dobrze.






Na szczycie Witosza w1901 na cześć „Żelaznego Kanclerza Niemiec” - Otto von Bismarcka wystawiono pomnik w kształcie wieży. 


Żywot pomnika nie był jednak zbyt długi. Najpierw w 1917 r został częściowo zniszczony wskutek uderzenia pioruna, a w 1945 r wysadzony przez pluton saperów jako manifest zmian. 


Dzisiaj po pomniku pozostały tylko wspomnienia. I dobrze, bo naszym zdaniem (Krzyśka i moim) obiekt był paskudny.

Ale widoki z Witosza są ładne.
Można podziwiać "Biuścik Sudetów" czyli Sokolik i Krzyżną Górę w Rudawach Janowickich


oraz panoramę Karkonoszy


Rozpoczęliśmy powolne schodzenie ze szczytu. 


Niektóre głazy ułożyły się w specyficzny sposób i utworzyły szczeliny oraz jaskinie.

W jednej z nich w XVI wieku mieszkał pustelnik Hans Rischer, który przeważnie milczał, ale gdy wpadał w trans, przepowiadał przyszłość. Większość jego proroctw było trafnych. Przewidział między innymi pożar Jeleniej Góry, rozbiory, czy II Wojnę Światową.

Na nagrobku pustelnika umieszczono napis: Ten człowiek miał dziwnie w głowie.

Pustelnię, Ucho Igielne i Skalną Komorę nie mogliśmy pominąć. Tę ostatnią wskazał nam młodzieniec, który ze swoją towarzyszką schodził ze szczytu Witosza. 

W jaskiniach trzeba zachować rozwagę. Potężne sople lodu w czasie odwilży, zgodnie z prawem ciążenia, spadają na podłoże, albo na nasze głowy. 

Opuszczając Staniszów należy jeszcze parę słów poświęcić Henrykowi von Reuss. Otóż on w Staniszowie wybudował gospodę z piwnym ogródkiem, gdzie serwowano cenione piwo „Englisch Ale”. Z polecenia hrabiego zbudowano browar. W 1801 r. w browarze zatrudnił sprowadzonego z Francji piwowara Christiana Gottlieba Koernera, a ten w 1810 roku opracował recepturę likieru „Echt Stonsdorfer”, który w tamtych czasach rozsławił Staniszów. Śląski likier „ Echt Stonsdorfer” wytwarzany był na bazie mieszanki różnorodnych ziół i borówek leśnych rosnących dziko w lasach karkonoskich gór, które wcześniej zasłynęły w całej niemal Europie. W 1868 roku syn Koernera Wilhelm wybudował nową wytwórnię trunku w miejscowości Cunnersdorf (Kunice pomiędzy Jelenią Górą a Cieplicami), obecnie dzielnica Jeleniej Góry. W 1900 roku przedsiębiorstwo nabył Otto Stabrin, który zajął się rozwojem zakładu i pracował nad europejskim rozgłosem markowego likieru. II wojna światowa zmusiła braci Ottona i Herberta Stabrinów do poszukiwania nowej ojczyzny dla „Gorzelni Staniszowskiej”. W 1950 roku przesiedlili się z Kunic do Hamburga, a w bagażu mieli tylko drogocenny, strzeżony tajemnicą przepis na „Echt Stonsdorfera”. W 1957 roku założyli w szlezwicko-holsztyńskim Harksheide nową „Gorzelnię Staniszowską, „W. Koerner GmbH & Co” i rozpoczęli produkcję likieru według starej receptury Koernera. Nie jest to już jednak ten sam likier, gdyż jako składników używa się ziół alpejskich.

Czy trunek "Prawdziwy Staniszowski" odrodzi się kiedyś w Karkonoszach?

Grodna

Zatrzymaliśmy się na prowizorycznym parkingu u podnóża Grodnej, najwyższej góry Wzgórz Łomnickich.  Przed nami roztaczał się widok na Zalew Sosnówka. Jest to zbiornik wody pitnej i nas zdziwiły grupy budynków stojących w bliskiej odległości od brzegu. 

Gdy po powrocie, w domu przeglądałem internet, dowiedziałem się, że to są budynki hotelowe firmy Lake Hill Resort & Spa. Z ciekawości zajrzałem do cennika. Za jedną dobę najtańszego pokoju dwuosobowego (ze śniadaniem) należy zapłacić 475 złotych polskich. 

Na taki pobyt się nie piszę. Wolę zamieszkać w jakimś gospodarstwie agroturystycznym.


Za zalewem wznosiły się Góra Żar i Chojnik z ruinami zamku.

W drodze na szczyt Grodnej przystanęliśmy przy Ławce Wspomnień jakichś osobników: Władka i Ryśka. 

Można przysiąść na ławce i podziwiać panoramę Karkonoszy z księżniczką Śnieżką.


Po półgodzinnym marszu dotarliśmy do szczytu Grodnej, na którym znany nam Henryk von Reuss kazał wybudować schron myśliwski stylizowany na średniowieczny zamek. Budowla przechodziła różne koleje losu i w końcu popadła w ruinę. Kilka lat temu grupa zapaleńców postanowiła przywrócić budowlę do życia.

Obecnie obiektem włada Fundacja Zamek księcia Henryka.


Gdy wykonałem to ujęcie, stwierdziłem, że samotny zamek czyni smutny widok. Trzeba na jego planie umieścić rycerza w szyszaku. I w mój kadr wszedł odpowiedni woj.

Teraz zamek jest we właściwej oprawie.

W jednej z pomieszczeń zamkowych znajdują się dwie płaskorzeźby.  

Na pierwszej jeden z karkonoskich laborantów zajęty jest zbieraniem ziół, a dwóch innych raczy się tajemniczym trunkiem. Może to jest próba odtworzenia likieru Prawdziwy Staniszowski? 


Druga płaskorzeźba prezentuje sceny myśliwskie. Jest sokolnik, strzelec i przewodnik psów. Czy oni nie zauważyli uciekającego bażanta?

A w innej sali Krzysiek chciał przymierzyć zbroję rycerską. 


Oj, przyjacielu - to nie ten rozmiar, o nie!

Jeszcze tylko panorama z podnóża zamku...


... i kilka widoków z wieży zamkowej.



Tunel Skalny

Zachwalałem Krzyśkowi tunel wykuty w skale. I pojechaliśmy go odwiedzić. Z Piechowic do niewielkiej wioski Michałowice prowadzi kręta i wąska szosa pełna zakrętów. Na poboczach zalegał śnieg i Krzysiek prowadził swój pojazd ostrożnie. Gdy za kolejnym zakrętem wyłoniła się skała z wydrążonym weń tunelem, mój palec wylądował na spuście migawki. Poszła seria zdjęć, ale pracujące wycieraczki oszukiwały czujnik ostrości i procesor aparatu zgłupiał. 

Gdy wjechaliśmy do tunelu i wycieraczki przestały pracować, mój Nikoś zrozumiał swój błąd i zrobił to, czego od niego oczekiwałem.  

Nie mieliśmy najmniejszej szansy  zatrzymania się na poboczu, musieliśmy poszukać odpowiedniego miejsca do zawrócenia i przejechania przez Tunel Skalny jeszcze raz.

Powrót dla serii zdjęć był bardziej owocny. 

Krzysiek zachwycił się Tunelem Skalnym i wyraził chęć powrotu do tego miejsca.

W drodze powrotnej namówiłem Krzyśka do zatrzymania się na dużym parkingu przy Restauracji Kociołek. Jest to świetny punkt widokowy, z którego można spojrzeć na Góry Kaczawskie, Rudawy Janowickie oraz Karkonosze.

Mogliśmy spojrzeć na Chojnik z drugiej strony. 


*    *    *    *




6 komentarzy:

  1. Bardzo owocna wyprawa, do tego trochę historii, malowniczych ruin, tuneli skalnych. Rzadko coś zwiedzacie, raczej wędrujecie:-) Sople lodowe ze spływającej wody przy tunelu prawie jak nasze na Wisłoku w Rudawce Rymanowskiej. Oglądam z wielkim zaciekawieniem filmy na YT "Dolnośląskie tajemnice" p. Lamparskiej, ależ mnie wciągnęło, przy okazji również filmy p.Kazka "Tajemnice Dolnego Śląska".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, dziękuję za odwiedziny.
      Nieco straciłem serce dla mojego bloga i nie zamieściłem opisów wszystkich miejsc które zwiedziłem z Krzyśkiem, za moją namową. Zwiedziliśmy zamki: Stary Książ, Chojnik, okolice Czochy i Rajsko. Mam te opisy w przygotowaniu.
      Może kiedyś odwiedzimy Zamki Grodno i Grodziec.
      Na Dolnym Śląsku w całości przetrwały Tylko zamki Książ i Czocha.
      Pamiątki naszej przeszłości były niszczone przez Tatarów, Szwedów, Niemców, Rosjan i Sowietów. Czy oni chcieli by z u nas nie pozostał kamień na kamieniu?
      Joanna Lamparska i Łukasz Kazek to bardzo ciekawe osobowości.
      W swoich zbiorach mam rozlatującą się książkę J. Lamparskiej - "Tajemnice Zamki Podziemia", która przed laty zainspirowała mnie do odwiedzin miejsc w niej wymienionych.
      Warto tez zajrzeć do kanału, który założył Łukasz Kazek - wyśmienity gawędziarz.
      Mario, uwielbiam wynajdywać ciekawostki, legendy i anegdoty związane z odwiedzanymi miejscami. I bardzo mnie smuci fakt, że kiedy w internecie wpiszemy hasło Echt Stonsdorfer (likier, który powstał w Staniszowie) otrzymamy odpowiedź: ziołowy likier z Niemiec. A to jest wielkie przekłamanie.

      Usuń
    2. Witaj. Jak mi miło było przejść z Wami drogę na Witoszę. Ja już nie mogłabym pokonywać tyle schodów, no trudno. Pozostają mi wspomnienia z dawnych lat. przy tym skalnym tunelu jest taka mała zatoczka od strony Piechowic, ale pewnie jest widoczna przy lepszych warunkach atmosferycznych. A i tak całkiem fajne zdjęcia wyszły . Przy Pałacu Górnym w Staniszowie coś tam próbują tworzyć ale ile razy byłam było zamknięte. Piszesz o kompleksie nad zalewem, to dopiszę, że po drugiej stronie szosy wykarczowano sporo drzew na górze Grodna i stawiają kolejne jak je nazywam "psie budy" . Jest to przerażające. Proponuję przeczytać dwa tomy książki - Sławka Gortycha 1. Schronisko które przestało istnieć, 2. Schronisko które przetrwało. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Aleksandro, a mi było miło gościć Ciebie na moim blogu.
      Me wspomnienia z dawnych lat spowodowały, że namówiłem Krzyśka na tę wyprawę. I moje nogi nie mogą, tak jak kiedyś, przeskoczyć za jednym skokiem trzy stopnie. A schody na szczyt Witosza przeszliśmy dopiero po półtoragodzinnej mitrędze.
      Przy skalnym tunelu widzieliśmy dwie zatoczki. Jedną przed, a drugą za nim. Ale pokrywający je śnieg zniechęcił nas do zatrzymania się w tamtych miejscach. Ostrożności nigdy za wiele.
      "Psie budy" powiadasz - też takie mieliśmy skojarzenia.

      Usuń
  2. Janku, nareszcie wziąłeś się do pracy!
    Chyba już trochę zapomniałem o zimie, bo poczułem zaskoczenie gdy zobaczyłem śnieg na zdjęciach. Minęło pięć tygodni, a jak wielka zmiana aury między tamtym dniem a dzisiejszym!
    Zamieściłeś ciekawe informacje historyczne, jak zwykle pominięte przez mnie. Faktycznie, można by spróbować powrócić do wytwarza likieru (a skąd wziąć przepis?), ale uważam, że słusznie nazwany jest niemieckim, wszak produkowała go niemiecka firma działająca w Niemczech. Wtedy w Niemczech.
    Psie budy? Dobre bo celne nazwanie tych brzydkich i upchanych niczym właśnie psie budy w schronisku dla zwierząt budowli. Jest konserwator zabytków mający szerokie uprawnienia, a chyba nie ma opiekuna wartości cenniejszej i łatwiejszej do zepsucia, mianowicie estetyki krajobrazu.
    Tyle pieniędzy za nocleg? To niech sobie sami właściciele tam nocują. My za te pieniądze spędzimy w Sudetach kilka dni, wliczając wyżywienie i paliwo na dojazdy. Kto wtedy więcej zobaczy?
    Ja rycerzem? Ha, ha, ha! Pół wieku temu byłem nim dla pewnej dziewuszki, ale to dawne czasy.
    Janku, mam nadzieję na następne teksty, bo zaległych opisów naszych wspólnych wyjazdów masz dużo.
    Krzysiek G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie „Echt Stonsdorfer” (W tłumaczeniu "Prawdziwy Staniszowski") produkuje duży niemiecki koncern alkoholowy „Berentzen” z siedzibą w Haselünne. We mnie odzywa się lokalny patriota i jeżeli ten likier wytwarzany jest z ziół alpejskich, a nie karkonoskich to nie powinien nosić nazwy Prawdziwy Staniszowski.
      W pierwszych dniach maja 1945 roku podczas zajmowania Jeleniej Góry przez radzieckie wojska, w nieznanych bliżej okolicznościach, zginął mistrz fabryczny, który był jedynym ze znających recepturę likieru „Echt Stonsdorfer”.



      Usuń