wtorek, 7 stycznia 2020

Kaczawskie górki i wieczór literacki

2019-11-23

     W ten sobotni poranek Krzysiek zaparkował swoją Vectrę na parkingu przy Bibliotece Publicznej w Świerzawie.  Miasto powoli budziło się ze snu.



      Świerzawa to małe miasteczko, ok. 2700 mieszkańców, położone  w centralnej części gminy
w miejscu, gdzie Kamiennik, Świerzawa i Młynka wpadają do rzeki Kaczawy.
Do roku 1945 miejscowość ta nosiła nazwę Schönau.
Według legendy, niemiecka nazwa Schönau pochodzi od wypowiedzi Agnieszki Habsburg, żony Bolka II Małego, która w drodze z Jawora do Złotoryi zatrzymała się w tym miejscu i rzekła
"Hier will ich ein Haus haben auf der schönen Aue ("Chcę mieć dom na tej pięknej łące").



     Krzysiek powiódł mnie w stronę Skowrońca, niewielkiego wzgórza (318 m. n. p. m.),
wznoszącego się tuż za zachodnim krańcem Świerzawy.


Słońce przebijało się przez chmury i w jego promieniach rozbłysły kłosy wysokich traw.


- Wyglądają, jak trawy pampasowe - pomyślałem.
Zaczęliśmy  się przechadzać po wypłaszczonym szczycie Skowrońca.



Trochę zazdrościłem Świerzawianom.  Mogą skorzystać z  ładnego, spacerowego miejsca.
Jak się później przekonaliśmy niektórzy go nie znają. I chyba też nie wiedzą, że to Skowroniec.

Ze Skowrońca  mogą podziwiać swoje miasto,


jak też sąsiadującą z nim Sędziszową.


Sędziszowa, to taka wieś,  która posiada wyodrębnioną część  - Wielisław Złotoryjski. Nad wsią wznosi się Wielisławka. Góra jest pozostałością wulkanizmu permskiego.

Ciekawe, jaki widok odsłoni się za tym zboczem?



Tam jest Lubiechowa, a za nią rozciąga się Grzbiet Północny Gór Kaczawskich.



Rozpoznać można szczyty: Świerki, Okole i Leśniak.



Na prawo widnieją Sokołowskie Wzgórza, zza których wyłania się Ostrzyca.





Po raz kolejny spojrzałem w stronę wieży widokowej na Zawadnej.
- Pójdziemy tam? - zapytał Krzysiek.
- To niedaleko, jakieś trzy, cztery kilometry. Możemy iść - dodał mój przewodnik.


Później zmierzyłem na mapie odległość między Skowrońcem i Zawadną. Obie górki w linii prostej  są oddalone od  siebie o cztery kilometry. Ale droga marszu nie była prosta. Wyliczyłem, że w naszej wędrówce przeszliśmy prawie trzynaście kilometrów.

Przebijające się przez chmury promienie słońca tworzyły ciekawe efekty



Zacząłem się bawić ogniskową obiektywu. Gdy ją wydłużyłem, otrzymałem przyblizony widok.
Gdy skróciłem,  horyzont się oddalał.




Wędrowaliśmy bez pospiechu. Co jakiś czas robiliśmy przystanki i rozglądaliśmy się
po okolicy.  Od zachodniej strony zaczęły napływać ciemniejsze chmury.


Schodziliśmy  w stronę koryta Kaczawy.




Zza ogrodzenia wyskoczył pies i swoim pomrukiwaniem  oznajmiał, że on tu rządzi.
Kilka razy dał głos, ale nie w naszą stronę.


Szczekał gdzieś do góry, a później ponownie na nas spoglądał.

A to była kiedyś stacja kolejowa w Świerzawie.


Budynek jest pięknie odnowiony, wygląda jak bombonierka.
Pociągi już tędy nie jeżdżą.


Nieczynnym torowiskiem doszliśmy do Jabłkowej Drogi.


Tak nazwałem ten dukt na jednej z naszych poprzednich wędrówek. Przy drodze rośnie stara jabłoń, której owoce mają pyszny aromat i wyśmienity smak. Wtedy to drzewo pokazał mi Krzysiek.

Pogoda zmieniła się, jak w kalejdoskopie. Z jednej strony chmury i zamglenie,


a z innej widok odmienny. Tak w górach często się zdarza.






Przez rzepakowe pole poszliśmy w stronę Gajowej.
Gdy przechodziliśmy przez uprawę, wybieraliśmy koleiny pozostawione przez pracujące maszyny rolnicze. Staramy się uszanować cudzą pracę i ich dorobek.


Krzysiek doprowadził mnie do świetnego punktu widokowego na zboczu Gajowej.


Przebiega tędy pieszy Szlak  Wygasłych Wulkanów oznaczony żółtymi znakami.
W skrócie podam, że szlak ten prowadzi przez szczyty które są  pozostałością dawnych wulkanów -  Grodziec, Ostrzyca, Wielisławka, Czartowska Skała i Rataj. To najważniejsze szczyty. Jest wiele pomniejszych, jak choćby Gajowa, na zboczu której jesteśmy.
Zostawmy szlak, popatrzmy na widoki.






 A teraz pójdziemy w kierunku Zawadnej.



Och, gdyby tak można było zrobić pstryk...


...i być tuż przy wieży.
Lecz nie ma lekko, my musimy walić z buta.

Na zboczach Zawadnej zbudowano ścieżkę rowerową, postawiono tablice informacyjne


i znaki wyznaczające kierunek jazdy. Takie działanie mi się podoba, ale mam trzy ale.



Ze znaku wynika, że ścieżka rowerowa (single track) jest jednokierunkowa i mogą  nią poruszać się również piesi. Tylko w określonym kierunku? I czy nie wpadnie na mnie jakiś "rowerowy wariatuńcio"?
Kto ma pierwszeństwo na takiej ścieżce - pieszy, czy rowerzysta?

Pogoda, jak to w górach, uległa radykalnej zmianie. Wiało porządnie i ponieważ niebo pokryły chmury, pogorszyły się warunki do fotografowania.








W czasie znacznego zachmurzenia trudno na zdjęciach oddać głębię krajobrazu.

Z lasu wybiegł pies i niespiesznie truchtał w naszym kierunku.


Pies mi się spodobał, był zadbany. Chciałem go przywabić i zatrzymałem się,



ale psina minęła nas obojętnie i pobiegła w stronę pracujących na polu ludzi.

Gdy szliśmy przez las, za sobą usłyszałem jakieś głosy. Odwróciłem się  w tamtym kierunku.


Zobaczyłem dwóch rowerzystów, to chyba ojciec i jego latorośl. Single track - jest dla nich.

Lecz zakute łby myślą inaczej. W domu, gdy szukałem informacji na temat ścieżek rowerowych
w Górach Kaczawskich, trafiłem na wpis na FC potępiający wyczyny młodocianego


pseudo crossowca (na zdjęciu po prawej). Ten małolat, w niedzielę 24 11 2019, swoim pojazdem rozjeżdżał ścieżkę rowerową w rejonie Ostrzycy.
Ktoś zrobił mu zdjęcie i wystąpił z apelem o jego identyfikację. Pod wpisem pojawiło się wiele komentarzy. Znalazł się nawet osobnik broniący delikwenta - a gdzie ma jeździć?
Pod takim stwierdzeniem dałem swój wpis i faceta trochę zrugałem.
"Zakute Łby", na takie wyczyny, jak na powyższym zdjęciu, nie mają mojego przyzwolenia.

________________________________

A tutaj też nieco pomarudzę.
    Kierowcy są przyzwyczajeni, że nie mogą korzystać tylko z tych dróg, na których wjeździe stoi znak zakaz ruchu.
A drogi leśne rządzą się odwrotnymi prawami niż drogi publiczne

   Ustawa o lasach z 1991 roku, nie pozostawia złudzeń.
   Art. 29. Ruch pojazdem, jazda konno, postój pojazdów w lesie
1. Ruch pojazdem silnikowym, zaprzęgowym i motorowerem w lesie dozwolony jest jedynie drogami publicznymi, natomiast drogami leśnymi jest dozwolony tylko wtedy, gdy są one oznakowane drogowskazami dopuszczającymi ruch po tych drogach. Nie dotyczy to inwalidów poruszających się pojazdami przystosowanymi do ich potrzeb.
1a. Jazda konna w lesie dopuszczalna jest tylko drogami leśnymi wyznaczonymi przez nadleśniczego.
   
    W praktyce na biegnące przez las drogi pojazdem mechanicznym możemy wjechać wyłącznie wtedy, kiedy drogowskazy wskazują, że można nimi dojechać do najbliższej miejscowości albo do nieruchomości leżącej wewnątrz lasu lub tuż za nim.
I nie ma tłumaczenia - ja nie wiedziałem. Mnie uczono, że nieznajomość prawa nie zwalnia od jego stosowania. Tłumaczono mi również, że nieznajomość prawa w danej dziedzinie jest szkodliwa.
    Ty, który masz kask na głowie, nie możesz mieć zakutego łba. Miej głowę na karku i myśl.
Umysł ma być jak spadochron - działa wtedy, gdy jest otwarty.
Współpracujmy z naturą tak aby nie zrobić krzywdy jej i sobie.

Wiem, wiem. Ten młodzian w kasku zapyta - to gdzie mam jeździć?
Na Pogórzu Kaczawskim istnieją dwa tory motocrossowe, więc niech jedzie tam poszaleć.



Na torze, to by się chyba na rzadko us...markał na którymś zakręcie...
Dla dociekliwych podaję link w Googlemaps do tego miejsca.

Sigle-track = zawężony (o umyśle, sposobie myślenia) - takie tłumaczenie wyczytałem w jednym translatorze.

_______________________________

Różne źródła różnie podają nazwę góry o wysokości 445 m. n. p. m.  na Pogórzu Kaczwskim.
Góra Zawadnia, Zawadnia, Zawodna, Zawadna, Zawada. Komu wierzyć?
PTTK w Legnicy używa nazwy Zawadna.  Trudno, będę używać tego miana.


W 2019 roku PTTK w Legnicy ustanowiło regionalną odznakę turystyczną Korona Kaczawska.
W regulaminie odznaki napisano że, jej celem jest popularyzacja turystyki górskiej w rejonie Gór
i Pogórza Kaczawskiego, jak również promowanie regionu, poznawanie jego piękna, walorów przyrodniczych i krajoznawczych.
Odznaka jest jednostopniowa i aby ją uzyskać należy w dowolnym okresie zdobyć trzydzieści szczytów Gór i Pogórza Kaczawskiego.  


Zawadną już zdobyłem. Mam na to dokument - zdjęcie na wieży.




Krzysiek również ma udokumentowane zdobycie tej góry.

Przed nami byli też inni.


Kiedyś jakiś turysta wydrapał swoje imię i nazwisko na drewnianej belce jakiegoś obiektu.
Ktoś pod spodem dopisał: Na każdym słupie nazwisko głupie.
Nie bądźmy głupi, nie podpisujmy byle czego.
Lepiej popatrzmy na widoki.


Powyżej - Kopalnia Bazaltu Wilków,
poniżej - nadgryziony Wilkołak (Wilcza Góra)


Za kilkanaście lat po górze pozostaną wspomnienia.

Ponownie zacząłem się bawić ogniskową obiektywu.









Ogniskowa = 26...

...Grodziec - hen, hen...


…ogniskowa  =  85...

...Grodziec - tuż, tuż...


...ogniskowa = 24...

...Ostrzyca - hen, hen..
.

...ogniskowa = 85...

...Ostrzyca - tuż, tuż...


Jeszcze fotki na pamiątkę.
Ja Tobie...


...a Ty mi..


Musiałem przytrzymać się poręczy, wiało niemiłosiernie.

Jeszcze raz...
...ogniskowa = 24

...Ostrzyca - hen, hen...


...ogniskowa = 85

...Ostrzyca - tuż, tuż...


W drogę powrotną już czas. Jeszcze tylko panorama i schodzimy.




Góry Kaczawskie są wspaniałe.

Zejście było dosyć strome, musieliśmy zachować ostrożność.


Ja byłem w lepszej sytuacji. Gdybym się potknął, to wpadłbym na Krzyśka.

Do  Świerzawy mieliśmy zamiar wrócić najkrótszym z możliwych przejść.


Ale najkrótsza w odległości droga nie zawsze jest najłatwiejsza do przejścia. Po dojściu do niewielkiego lasku, przekonaliśmy się, że lepiej zrobimy, gdy obejdziemy go. Idąc przez lasek
musielibyśmy pokonać głęboki jar o stromych brzegach porośniętych chaszczami.
Krzysiek miał umówione spotkanie w bibliotece w Świerzawie z potencjalnymi czytelnikami jego książek i nie mogliśmy się na nie spóźnić.








_____________________________


BIBLIOTEKA PUBLICZNA
W  ŚWIERZAWIE, ZAPRASZA NA SPOTKANIE
z KRZYSZTOFEM GDULĄ
AUTOREM KSIĄŻEK O WĘDRÓWKACH PO GÓRACH KACZAWSKICH.
SPOTKANIE ODBĘDZIE SIĘ W SIEDZIBIE BIBLIOTEKI, PRZY UL. JELENIOGÓRSKIEJ 58
W SOBOTĘ, 23-11-2019,  O GODZ. 16.
ZAPRASZAMY WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW I MIŁOŚNIKÓW NASZYCH GÓR.

Tak głosił afisz umieszczony w gablocie biblioteki.



Przyznam, że przypadła mi do gustu oprawa tego wieczoru.
Skądinąd wiem, że budżet tego typu placówek jest skromny, a panie bibliotekarki stanęły na wysokości zadania.
Krzysiek promował swoje dwie książki:
- Sudeckie wędrówki,
- Góry Kaczawskie słowem malowane.


Afisz informował o spotkaniu, a ja to wydarzenie nazwałem wieczorem literackim.


W czasie tego spotkania Krzysiek czytał wybraną fragment jednego z rozdziałów.
A inny rozdział w całości przeczytała Ania. Brawom nie było końca.
Tak, to był wieczór literacki.


Biblioteka kupiła książki, także dla swoich filii, tak więc kolejne czytelnie dolnośląskie mają je w swoich zbiorach.
Krzysiek,  pierwsze koty za płoty.

Dopisek

W czasie opuszczania biblioteki, moją uwagę przykuła sympatyczna figurka.


Krzysiek, niech Ci ten kominiarczyk przyniesie szczęście
i oby w przyszłości nie podłożono Tobie świni.


*    *    *    *




4 komentarze:

  1. Czytanie na głos jest tym czego mi trochę brakuje, dlatego nie mogłam się wtedy powstrzymać 😂 ale piękne zdjęcia robiłeś na trasie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, wnuczki rosną. Będziesz miała wdzięczne słuchaczki.
      Pięknie czytałaś. Wiem, wiem, jesteś polonistką.

      Usuń
  2. Oglądałem zdjęcia z ciekawością podobną do tej, z jaką oglądamy zdjęcia sprzed lat. Tamten dzień wydaje mi się bardzo odległy. Co prawda minęło dopiero półtora miesiąca, ale wiele się wydarzyło. Tamtego dnia nie wiedziałem, że jest to nasza (i moja) ostatnia wędrówka w 2019 roku. Dopiero w drugiej połowie stycznia będę mógł pojechać.
    Janku, przyznam, że gdy wczoraj w nocy, przed położeniem się spać, przeczytałem Twój komentarz o wieczorze literackim, nie skojarzyłem tych słów ze Świerzawą. Dopiero dzisiaj zobaczyłem Twój nowy tekst na blogu.
    Cóż mi powiedzieć, poza tradycyjną pochwałą zdjęć? Że z lekka zaniżyłem odległość na Zawadną? :-)
    Ale za to znalazłem zakątek, który muszę spenetrować. To ten z jarem, w pobliżu samotnego drzewa z drabiną. No i byliśmy na Jabłkowej Drodze, jak zawsze ładnej, oraz pokazałem Ci moje miejsce na Gajowej.
    Wspomniałeś o nieznajomości Skowrońca przez mieszkańców miasteczka. Kiedy w czasie swojego wystąpienia zapytałem, czy poznają wzgórze widoczne na zdjęciu, odpowiedziała mi cisza, i wtedy, nie chcąc stwarzać niezręcznej sytuacji, szybko zmieniłem temat, ale zdziwiony byłem. Przecież to wzgórze widać z wielu miejsc w mieście. Przecież tak ładnie jest na szczycie i ładne są widoki wokół. To wymarzone miejsce na spacery, na które nie trzeba zabierać plecaka i tego całego wyposażenia górskiego, skoro z dowolnego miejsca w mieście dojdzie się na szczyt w dwa lub trzy kwadranse. Chyba jednak niewielu tam chodzi.
    Martwi mnie to o tyle, że właśnie do miłośników takich miejsc adresuję swoje książki.
    A pogoda faktycznie była zmienne. Wiatr na wieży dał się we znaki, ale byliśmy tam i widzieliśmy pełną panoramę kaczawską.
    Faktycznie, biedny jest ten motocyklista. Nie ma gdzie jeździć. Nawet z lasu go wyganiają. Ludzie serca nie mają. Gdzież on ma jeździć, skoro tata kupił mu maszynę, a on chce się sprawdzić??

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa nazwa, Szlak Wygasłych Wulkanów, pobudza wyobraźnię, jak tu mogło być miliony lat temu. Sceneria na zdjęciach prawie wiosenna, zielone pola, ale widoki naprawdę niezwykłe; zastanawiam się ... a co byłoby, gdybyście nieprecyzyjnie określili odległość i czas przejścia i nie zdążylibyście na "wieczór literacki"???
    Twoje zdjęcia zawsze mnie zachwycają, profesjonalne bardzo, jesteś fotografem, Janie?

    OdpowiedzUsuń