wtorek, 2 czerwca 2015

Wolny jak ptak

Był piękny czerwcowy dzień
Szedłem skrajem łąki tuż obok sporego jeziora i niewielkiego bagienka. Poszukiwałem pewnego osobnika, który uparcie unikał spotkania ze mną. Wiedziałem tylko tyle, ze on tu gdzieś się ukrył. Ale gdzie?  Idę powoli, patrzę pod nogi. Trącana moimi butami nagrzana słońcem murawa wydaje przyjemny zapach. Lekki podmuch wiatru zaczął wesoło figlować w moich włosach. Od strony pola sąsiadującego z łąką dobiegł perlisty świergot skowronka. Gdzieś wewnątrz poczułem błogość i  ulgę. Ulgę podobną do tej, którą odczuwają barki, gdy zdejmuje się z nich plecak po długim marszu.  Myśli moje natychmiast uleciały w odległy o parę dziesiątków lat dzień zakończenia roku szkolnego w mojej szkole podstawowej.  Ech, zakończenie roku szkolnego. Człowiek czuł się w tym dniu wolnym i swobodnym. Ja miałem wtedy jeszcze dodatkowe dwa powody do radości, to były moje imieniny, a na dodatek pewna dziewczyna odwzajemniała moje zerkania w jej stronę. Wspomnienie o mej sympatii wracało do mnie bardzo często za czasów aktywności Julii Tymoszenko na Ukrainie. Moja szkolna koleżanka nosiła podobnie upięte włosy. Te jej jasne warkocze przywodziły mi wtedy na myśl kłosy dojrzałej pszenicy.

Dlaczego  dzisiaj dzień zakochanych obchodzony jest w zimnym i szarym lutowym czasie? Przecież nasi słowiańscy przodkowie świętowali dzień zakochanych w czarodziejską noc świętojańską. Ja stwierdzam, że powinniśmy powrócić do tego zwyczaju. Bo noc świętojańska to:
Koniec roku szkolnego, początek wakacji i laby. W tę noc świerszcze cykają namiętnie i świetliki ganiają jak oszalałe, siano pachnie upojnie i a magiczne migotanie tysiąca gwiazd dopełnia reszty... Chce się w taką noc kochać, chce się żyć...

Upływa szybko życie... To śpiewała odchodząca klasa kończąc uroczystości szkolne w tym dniu.
Upływa szybko życie... Dziwne, ale te same słowa nabrały dla mnie dzisiaj całkiem innego znaczenia. Od wspomnianego dnia upłynęło ponad pół wieku. A czas ten minął niby sfrunięcie ptaka.  Frrruu...
Głośniejsze drugie frrruu wyrwało mnie z zmyślenia. Mój palec naciska spust i posyła serię za sprawcami tego hałasu.
Parka kaczek krzyżówek zatoczyła koło nad bagienkiem i skierowała się w stronę jeziora. On dżentelmen swej damie udzielił pierwszeństwo.


W przyrodzie jest inaczej niż u ludzi, ona jest płcią brzydką. Dziwne to.

Ten widok przywiódł mi na myśl szarżę husarii. 



A tymczasem on majestatycznie płynął nad wodą


Kaczki przerwały mi moje wspomnienia, z dalszych poszukiwań chyba nici, więc poszedłem nad brzeg jeziorka, gdzie zacząłem się przyglądać figlom mew



-

Jedna z nich bezradnie rozglądała się dookoła.
Jeżeli mnie wzrok nie mylił, to przed chwilą miała kogoś przy sobie.

Przyglądałem się jej dłuższy czas i usłyszałem ściszony pełen gniewu głos.

- Dokąd znowu ten drań czmychnął? Przed chwilą jeszcze tu był.!

- O, to chyba on, gania za motorówką.  

Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem go, a nawet usłyszałem jego głos.

 - Dogonię ją czy nie, ale popróbować nie zaszkodzi.
   (Tak mówi do siebie też stary kogut goniący za młodą kurką) 

- Niestety, tym razem  nie dam rady, muszę sobie odpuścić.

 - Pora wracać.

Tylko gdzie ja ją u licha zostawiłem?


- Nie, to nie ona. 


- Oooo, tam jest!
- Co ja jej teraz powiem?


- Ty draniu, znowu ganiałeś za motorówką! Co ona ma takiego, czego nie mam ja?
- Ja tylko tak dla żartów, nie rób scen.


- O patrz, jaka wyśmienita dziś woda.
- Ty mi wodą głowy nie zawracaj, głodna jestem!

- I potrzebne mi to było?


Teraz muszę harować.

A łabędź, wzór wierności partnerskiej...

... odwrócił się na pięcie i odpłynął w swoją stronę. 

- Machnąć na to wszystko ręką - rzekła gęś.


Ręką, co ja plotę?  To chyba przez te myśli o mojej szkolnej pszenicznowłosej sympatii. 

Czy to prawda, czy sen?
Nie wiem, nie wiem.

Upływa szybko życie,
Jak potok płynie czas,
Za rok, za dzień, za chwilę,
Razem nie będzie nas. 

I nasze młode lata
Upłyną szybko w dal,
A w sercu pozostanie
Tęsknota, smutek, żal.

Więc póki młode lata,
Póki wiosenne dni
Niechże przynajmniej teraz
Nie płyną gorzkie łzy.

Choć pamięć o nas zginie,
Już za niedługi czas,
Niech piosnka w dal popłynie
Póki jesteśmy wraz.

A jeśli losów koło,
Złączy zerwaną nić,
Będziemy znów pospołu
Śpiewać, marzyć, śnić.

Więc kiedy dziś stajemy
Już u rozstaju dróg,
Idącym w świat z otuchą,
Niech błogosławi Bóg.


*    *    *    *



wtorek, 26 maja 2015

Tobie Mamo

 




Zawsze, kiedy tylko słowo mama słyszę,
widzę mojej rodzicielki spracowane ręce.
Wiedz Mamo, że do Ciebie dziś piszę,
te słowa: - za wszystko, - w podzięce.

Widzę dzisiaj, czego wtedy nie widziałem,
słyszę dzisiaj, czego wtedy nie słyszałem.
Przepraszam Mamo, że Cię nieraz zatroskałem,
Mamo, - uwierz mi, - ja tak nie chciałem.

Wiem Mamo, - chociaż czytać nie umiałaś,
ale to Ty wszystko lepiej wiedziałaś.
W dwa dni po moim Ojcu odeszłaś cichutko,
a myślałem, że będziesz jak zawsze, bliziutko.

Dzisiaj tam zapewne, na rozległej łące
podziwiasz kwiaty barwne, pachnące,
takie jak tutaj, które tak ukochałaś,
tak prosto, - jak tylko Ty umiałaś.

Pamiętam Twe Mamo spracowane ręce,
gdy na chlebie kreśliły znak krzyża.
Teraz za wszystko, w niemej podzięce
do Twych stóp się Mamo zniżam.

Jan Łęcki
 
 

 

poniedziałek, 25 maja 2015

Moje slajdy


Nie wiem,  co sprawia, że niektóre napotkane osoby oraz pewne zdarzenia,
w których braliśmy udział, dłużej pozostają w naszej pamięci.
Ba, nie tylko pozostają, one mogą być przyczynkiem do naszych dalszych działań.  

Wydarzyło się to wiele lat temu pod koniec sierpnia.
Szedłem do Urzędu Skarbowego ulicą "Panieńską" w Legnicy i zaciekawiła mnie grupka trzech ulicznych grajków. Byli to autentyczni ciemnoskórzy Peruwiańczycy odziani w oryginalne, egzotyczne stroje. Jeden z nich wygrywał tęskne melodie na Fletni Pana. Stanąłem i słuchałem, a on mi się przyglądał, może dlatego, że byłem opalony, z burzą (jeszcze wtedy) siwych włosów. Słuchałem, on grał, a ja miałem wówczas wrażenie, że gra tylko dla mnie. Kupiłem u niego jedną płytę, (nie miałem przy sobie więcej moniaków) i odszedłem.  Obejrzałem się jeszcze, Peruwiańczyk spojrzał na mnie i zaczął grać ponownie.

Po jakimś czasie straciłem pracę i wtedy dopadła mnie depresja. We mnie trwał bezwład i nic mnie nie cieszyło. Byłem w domu, chciałem iść na działkę, byłem na działce, chciałem wracać do domu. Beznadzieja. Lekarz skierował mnie na terapię. Pani psycholog, gdy dowiedziała się o moich zainteresowaniach fotografią zaleciła mi ich uporządkowanie. Jakoś tak bez przekonania zacząłem przeglądać zakamarki twardego dysku mojego komputera. Bezwiednie otwierałem i zamykałem zdjęcia. Już miałem zamiar wyłączyć komputer, gdy dłużej  zatrzymałem się przy widoku słońca wynurzającego się z mgły. Wtedy sięgnąłem po płytę kupioną od Peruwianczyka. Popłynęły melodie, a na ekranie przewijały się dawno zapomniane obrazki, powoli odżywały wspomnienia

Grupowałem zdjęcia w zestawy, które wyszły gdzieś tam z mego wnętrza, sam nie wiem skąd. To była moja wyobraźnia, sam nie wiem, czym powodowana. Powstały dwie kolekcje bez konkretnych tytułów

Do pierwszego zestawu podłozyłem melodię: Don't cry for me Argentina





Drugi zestaw oparłem o melodię: Time to say goodbye


 
Bardzo miła osoba prowadząca terapię zajęciową po obejrzeniu tych pokazów powiedziała mi, że w nich jest jakieś przesłanie. Następnie przekazała mi na płycie melodię i na jej podstawie powstał trzeci zestaw.



Gdy padł użytkowany przez kilkanaście lat mój komputer, przekopałem moje płyty i odnalazłem na nich swoje "dzieła". Obecnie w tych zestawach nic już zmienić nie mogę, a szkoda.
Jakość tych filmików nie jest najlepsza, ponieważ ich dawną formułę program ładujący je na blogera przekonwertował ich obraz w jakiś swój sposób.
Trudno, gdy nie mam tego, co lubię, to muszę polubić to, co mam.

*    *    *    *
 
 

poniedziałek, 16 marca 2015

Wiosna gdzieś w Górach Kaczawskich

 O śnieżynkach w Bajkowej Dolinie

Zaciekawiła mnie praca dyplomowa pewnej studentki architektury krajobrazu, mieszkanki Gór Kaczawskich.
Dziewczyna w swoim opracowaniu wymieniła nazwę pewnej doliny, której na mapie nie ma.
Ale wspomniana prze z nią rzeka jest. Postanowiłem, pojadę tam z zamiarem pomyszkowania po okolicy
 i odszukania tego miejsca.
To chyba tu - rzut oka na mapę - tak, to ta droga.
Samochód zostawiam na poboczu, plecak na ramiona, lustrzanka do ręki, jeszcze sprawdzam jej ustawienia  i ruszam na  wyprawę niczym samotny myśliwy.
Las wybudził się z zimowego snu.  Jest słoneczny dzień. Bezlistne o tej porze roku drzewa sprawiają, że wokół jest radosnie świetlisto. Przypomina mi sę piosenka Tyle słońca w całym mieście...,
a ja ją zmieniam na Tyle słońca w całym lesie. Popatrz... Nucąc pod nosem schodzę z drogi i idę lasem, zeschłe liście szeleszczą pod nogami, a gdy w górze zastukał dzięcioł, odruchowo zadzieram głowę...

- Ej Ty,  patrz gdzie leziesz - skrzekliwy głos gdzieś z boku wyrywa mnie z zadumy. Staję w miejscu i rozglądam się niepewnie, nikogo nie widzę.
-  Ty stary siwy bawole, spójrz co jest na dole - ten sam głos przywołal mnie do rzeczywistości. Zawstydzony niczym sztubak spuściłem oczy i wtedy zobaczyłem ją...


Pochyliłem się nad nią, a ona do mnie wytrzeszczyła maślane oczy i o dziwo, miękkim głosem mówi
- Ty siwiutki, milutki łobuzie, daj buzi.
Natychmiast odzyskałem pewność siebie i w tym samym tonie ripostuję.
-Nie cmokam się z brzydkimi żabami i nieznajomymi  babami.
- Nie ma brzydkich żab i nieznajomych bab, jest tylko za mało alkoholu, równie szybko słyszę
w odpowiedzi. Cholewka, ta dolina jest nie tylko tajemnicza, ale jakaś czarodziejska.
Fakt, przy odpowiedniej dawce alkoholu wszystkie kobiety wydają się piękniejsze, czy żaby też?
- Prowadzę. Alkoholu pić nie mogę, bo trzymam się zasady:  Piłeś - nie jedź, nie piłeś - wypij.
A jeżeli wypiję, to co żabciu, dostanę u Ciebie nocleg ze śniadankiem?
- Nic z tego, ja nie jestem pospolita żabcia, ja jestem zaczarowana. Gdy dasz buzi, to Ci coś ujawnię.
  Tylko szybko, bo się rozmyślę
Co mi tam, nic nie tracę, a żaby jeszcze nie całowałem. Ponoć w życiu należy wszystkiego spróbować.
- Cmmmoook - (wypiję po powrocie i zapomnę, pocieszam się w myśli)
- Hmmm, słodziutko całujesz, szkoda że jesteś człowiekiem. A teraz spójrz o tam, taaam, tylko nie zniszcz      tego.
Spojrzałem w prawo...


 ...whhhaaauuu!!!

A na dole  zaszeleściły zeszłoroczne liscie i żabcia zniknęła.

Poszedłem we skazanym przez żabcię kierunku, lecz dojścia do tych cudeniek broniła rzeczka. której nazwy z pewnych względów nie wymienię.  Brzegi były strome, strumień dosyć  szeroki, woda płynęła wartko. Oceniłem głębokość, gdzieś tak do kolan a miejscami powyżej. Naturalna fosa broniąca dostępu do warownego zamku. Tylko mostu nie ma. Poszedłem w górę rzeczki i nic.  Za którymś zakrętem parę sporych kamieni obmywała woda, która swoim pluskiem niby chichotem diablika, naśmiewała się ze mnie.  Kijków dzisiaj nie wziąłem, ale one na wiele by się nie zdały. Kamienie śliskie,  nie przejdę po nich,  pomiędzy dwoma była za duża odległość. Nie pokonam jej skokiem, a ja tak bardzo pragnę bliskiego spotkania z moimi księżniczkami śnieżycami.Wróciłem do  miejsca spotkania z żabką i poszedłem w dół rzeczki.  Bingo!!!  Powalone, sporych rozmiarów drzewo niczym most połączyło oba brzegi.  Po sterczących korzeniach wspiąłem się na gruby pień i  zacząłem przechodzić na drugą stronę. Miałem z  górki, a ostatni odcinek przejścia pokonałem przeciskając się pomiędzy konarami.
I  oto jestem na miejscu.


Dookoła samo piękno w   kształcie, ubarwieniu  i  subtelnym zapachu. Kwiaty te powinny się nazywać śnieżyczki, a nie śnieżyce.  Wtedy przypomniał mi się pewien zimowy wieczór, w który wracałem   ze szkoły do domu. Szedłem przez świerkowy las. Wokół panował spokój, nie było najmniejszego podmuchu wiatru, wszędzie panowała majestatyczna cisza. Nagle usłyszalem jakiś szelest, coś jak szept. To zaczął padać śnieg, śnieg gęsty, puszysty.  To była śnieżyca. Osiadające na świerkach  śniegowe płatki  szemrały wśród igliwia, a ja stałem jak zaczarowany i słuchałem szeptu lasu. To był śpiew zimowego lasu.
A teraz stoję również jak zaczarowany i podziwiam piękny uśmiech lasu, wiosennego lasu.


Bajeczne kwiaty.


Bajeczna dolina, tak ją nazwę.




Gdy widzę jakąś kępę kwiatów, zawsze szukam ciekawego ich ujęcia...


...i znalazłem. One chyba są na scenie i skierowano na nie światła reflektów.
Coś w duszy śpiewa...


...Tyle słońca w całym lesie.
Każda bajka kiedyś się kończy, trzeba wracać. Wcześniej nie pomyślałem o tym, bo teraz przejście przez drzewo prowadzi pod górkę. Przez konary się przecisnąłem, a końcowy odcinek przelazłem na czworakach, tak było ciężko.



Jeszcze ostatni raz spoglądam na moje pięknisie z drugiej strony rzeczki, gdy za mną ktoś się odzywa
- Ej, Johnnie Walker.
Odwróciłem się na pięcie.


- Cooo, Ciebie, też muszę całować?
- Nie, mnie nie, ponieważ nie skrzywdziłeś ani jednego kwiatka. Ale przekaż innym, że będziemy strzec tego miejsca...


...i niedługo będzie nas więcej.
Gdzie to było? Powiem temu, kto da buzi tym stworzonkom.
Przypatrzcie się żabkom, nie mają nozdrzy i każda ma zamknięty pysk. One oddychają przez skórę, a na niej posiadają gruczoły wydzielające. Dlatego nie należy brać ich do rąk.
Śnieżyce wiosenne dziko rosnące podlegają ochronie i są trujące.  Pozwólmy im rosnąć  spokojnie, niech cieszą oczy innych turystów. Wspomniana studentka nadmieniła  w swojej pracy, że ta dolina powinna zostać objęta ochroną rezerwatową.
To miejsce nie jest łatwo dostępne i dobrze, gdyż ludzie są gorsi od zwierząt.
Lilia złotogłów również jest rośliną podlegającą ochronie. Te kwiaty spotkałem kiedyś w rezerwacie  w Górach Kaczawskich.


A  to jest to, co z nich zostało po kilku dniach.


Nawet świnie tak nie postępują.
Ludzieeee, wstyd mi za Was.

Bezmyślni barbarzyńcy, miejcie się na baczności.
Ja Jaś Wędrowniczek wypowiadziałem Wam wojnę.
Żaden pojazd zaparkowany w podejrzanym miejscu nie ujdzie mej uwadze.
Po lesie poruszam się bezszelestnie i mogę wyjść niespodziewanie zza każdego  drzewa.


Mój Nikon jest dalekosiężny, celny i strzela szybciej niż kałach.

Rabusiom biada!


czwartek, 19 lutego 2015

O MNIE

Strudzony wędrowcze, skoro jakieś nieznane wiatry zagnały Ciebie w te strony - zapraszam więc do przechadzki po moich ścieżkach. 
Ponieważ wszystko płynie - płyń i Ty. 
Drogi przybyszu, pozwól że użyję słów z dawnego przeboju: Niech Cię wiedzie dobry wiatr...


Pierwszy raz w życiu zapłakałem 01 stycznia 1946 r. w Gogołowicach na Dolnym Śląsku.     Tego dnia się urodziłem.


Bardzo nie lubię:

- nudnych sporów polityków, które przywodzą mi na myśl brazyliskie seriale i tych    również nie oglądam,
- szpanerstwa, cynizmu i działania pod publikę,
- kolorowych tygodników - kto kogo, kto komu, kto z kim... 

Uwielbiam włóczyć się po nieużytkach, miedzach i wszelkiego rodzaju bezdrożach, gdzie mogę
chłonąć zapachy łąk, pól i nagrzanej słońcem ziemi. Nie szwendam się sam. Towarzyszem moich wędrówek jest lustrzanka Nikona, która pomaga mi podejrzeć to, co piszczy w trawie.
I z takich wypraw wracam z jakimś łupem. Nie wierzysz? To chodź ze mną.

Lubię bardzo kwiaty dziko rosnące. 





Popatrz na kwiatek po prawej stronie i policz jego płatki. Mowisz, że jest ich dziesięć?








To spójrz na te kwiatki jeszcze raz...
Widzisz teraz, że płatków jest tylko pięć i są one głęboko powcinane, a tym samym mogą kazdego zmylić.










A ta niewielka roslinka to kurzyślad.
Wiesz dlaczego się tak nazywa?












Te roślinki służyły kiedyś do utrzymywania czystości.Wiesz jakim sposobem?








Motyle.

Na nazwie tego wiosennego motylka można


 połamać sobie język, a jest to:
zorzynek rzeżuchowiec.
Ja nazywam go dyktandowym motylkiem.
Zorzynek, ponieważ końce skrzydełek swoim ubarwieniem przypominają zorzę poranną, a rzezuchowiec  ponieważ gąsienice tego motyla pożywiają się rzeżuchą łąkową . Niestety, końcówki skrzydełek są szare.







Czerwończyk dukacik: po lewej samczyk, po prawej pani jego serca.












Czy wiesz, że poczwarkami niektórych modraszków opiekują się mrówki


To tylko z pozoru dwa różne gatunki motyli
To jest rusałka kratkowiec pokolenie wiosenne (po lewej) i pokolenie letnie.








 Kwiaty w lesie





 









Mam zamiar napisać parę słów o moich wrażeniach z gór

Karkonosze


Izerskie


Rudawy Janowickie


Kaczawskie




Jeszcze  napiszę o sobie i będą się pojawiać nowe posty ze zdjęciami.
Serdecznie zapraszam do obejrzenia moich zdjęć kwiatów, motyli ptaków i widoków, które się znajdują w galerii: Barwa i kształt w Ogrodniczce



*        *        *        *