piątek, 25 listopada 2016

Góry Kaczawskie. W okolicy Babińca

2016-11-06

Pół roku z okładem minęło od mojej z Krzysztofem włóczęgi po okolicy Żeleźniaka w Górach Kaczawskich.Wtedy na pożegnanie objąłem go i teraz gdy czekałem na niego czułem dreszcz emocji. Gdy Krzysiek z promiennym uśmiechem wysiadł z samochodu, nie mogłem się rzuciłem się mu w objęcia.
W swoim temacie Krzysztof napisał, że to był dla niego miły początek dnia - dla mnie również.

Droga do celu  minęła nam na pogawędkach i miałem wrażenie, że rozstaliśmy się wczoraj. Szybko dojechaliśmy do miejsca, skąd rozpoczynała się nasza wędrówka. Gdy na Przełęczy Rząśnickiej Krzysztof zaparkował swój samochód wstawał świt.


Poszliśmy w stronę masywu Babińca.
Po jakimś czasie ponownie spojrzałem w kierunku wschodu słońca.


Krzysztof prowadził mnie opuszczonymi łąkami..


Ktoś, kto by patrzył na nas z boku, miałby wrażenie, że idziemy bez wyraźnie określonego celu.


Szliśmy bez pośpiechu, często przystawaliśmy na chwilę i rozglądaliśmy się na różne strony


Na opuszczonych łąkach kwitły spóźnione nawłocie



i dzwonki





Każdy kto zna Krzysztofa wie, że on  często opowiada o starożytności.
Ja, gdy go ujrzałem pomiędzy brzozą a świerkiem, doznałem pewnego skojarzenia ("Stojąc u bram...")




i krzyknąłem do niego 
- Krzysztof stój, zaczekaj tam.
Mój towarzysz spokojnie przystanął, a ja wykonując serię zdjęć do pionowej panoramy.


miałem na myśli pewne odległe zdarzenie z przeszłości:

Stojąc u bram Sparty Filip II Macedoński (ojciec Aleksandra Wielkiego) wysłał do jej mieszkańców wiadomość, że jeśli uda mu się wkroczyć na ich terytorium, to ich wszystkich pozabija.
"Jeśli" - odpisali Spartanie.


Ale Krzysztof nikogo nie straszył, ja chyba również nie wyglądałem groźnie i powoli poszliśmy dalej.


Szliśmy opuszczoną łąką, gdzie kwitły jeszcze spóźnione wrotycze..

Przed  ścianą lasu przypomniała mi się pewna zabawa z dzieciństwa.

Krzyknąłem w stronę drzew przeciągając ostatnie słowo
- Kto zjadł jabłko z drzeeewaa?



- eeewaa - odpowiedziało echo.

W lesie obaj z Krzysztofem stwierdziliśmy zgodnie:



- Szkoda, że te licie klonu ni są podświetlone słońcem.

 A słoneczko chyba usłyszało naszą nieśmiałą prośbę i zaczęło prześwitywać przez warstwę chmur.


Gdy wyszliśmy na otwartą przestrzeń zrobiło się jaśniej.


Ale chmury nie dawały za wygraną...


  ..i bawiły się ze słońcem w chowanego



Poszliśmy skrajem lasu,


gdzie na gałęzi sosny wsparta była dzika róża obsypana owocami




Cwaniara wysoko się wspięła.
Obok młodych buków zieleniły się liście kiełkujących dębów.




-Skąd tu młode dęby? - zdziwił się Krzysztof.
-Sójki zasadziły - rzuciłem w odpowiedzi.
A te pięknisie wyrosną tam, gdzie nikt ich nie sieje




One również pełnią ważną rolę w lesie.


Co chwilę Krzysztof przeglądał swoje trofea.



A może by tak - ...iść, ciągle iść w stronę słońca...

A wobec wytworów Matki Natury...


...człowiek jest bardzo mały.

Tymczasem w otoczeniu Chrośnickich Kop trwał spektakl




  
  


Koniec przedstawienia, musimy iść dalej



  
  



  


Podmokłą drogą


szliśmy w stronę Tarczyna. A na ogrodzonej łące kwitły spóźnione chabry łąkowe i biedrzeniec


Droga bez wędrowca jest smutna,


ale bardzo zyskuje na obecności człowieka



 
Nadciągnęły ołowiane chmury i zaczęły lecieć pojedyncze krople deszczu.



Krzysztof miał zamiar pójść w kierunku widocznej grupy drzew, ale coraz bardziej padający deszcz pokrzyżował jego plany. Gdy doszliśmy do Przełęczy Chrośnickiej, deszcz ustał i zaczęły podnosić się mgły.

Gdy przeczytałem relację Krzysztofa  z naszej wędrówki, stwierdziłem
- ja nie mam nic do powiedzenia.
Ale może chociaż pokażę panoramę , którą podziwialiśmy obaj w drodze powrotnej.

Dopisek

Tak mnie uwiecznił Krzysztof na naszej wędrówce





Mój komputer uległ awarii i ten temat ukazuje się z pewnym poślizgiem. Tworzyłem go w osiedlowej bibliotece na raty i nareszcie udało mi się poszczególne części skleić w jedną całość.




wtorek, 1 listopada 2016

Listopad

W listopadzie


goło w sadzie.


Listopad to po prostu czas, kiedy liście opadają z drzew. Czas melancholii i zadumy, gdy przyroda zapada w letarg. Nazwanie tego miesiąca listopadem utrwaliła się wśród innych narodów słowiańskich.
Czesi mają listopad, Białorusini лістапад (listapad), a Ukraińcy листопад (lystopad).
Kaszubi jedenasty miesiąc określają jako lëstopadnik lub smùtan.

Kiedy głośno kraczą gawrony, śnieg w listopadzie zapewniony.

We Wszystkich Świętych jeśli ziemia skrzepła, będzie zima ciepła,
a jeśli słotno, to będzie o drzewo markotno.


We Wszystkich Świętych jeśli ziemia skrzepła, będzie zima ciepła,
a jeśli deszcz, to trzeba będzie za piec wleźć.


Często i takie roki bywają, że Wszyscy Święci
w mrozie i bieli przybywają.

Wszyscy Święci - śnieg się kręci, a w Zaduszki - dżdży jak ze strużki.

Dzień Zaduszny bywa pluśny.

Na Zaduszki nie ma w ogrodzie ani pietruszki.

Na Zaduszki słota, na Wielkanoc psota.

W dzień
Zaduszny pogoda, na Wielkanoc wygoda.

Deszcz z pocz
ątkiem listopada,
mrozy w styczniu zapowiada.

Deszcz z początkiem listopada,
na koniec grudnia śnieg zapowiada.

Na świętego Teodora (9 XI)
ściągaj krupy do chałupy.

Wiatr od po
łudnia na św. Marcina (11 XI)
- będzie lekka zima.

Jeśli na Marcina sucho, to gody z pluchą.

Gdy mróz na Marcina, będzie tęga zima.

Od św. Marcina zima się
zaczyna.

Gdy ko
ło Bartłomieja (11 XI) liść
opada,
pr
ędko zima bywa rada.

Na Mateusza (12 XI) jeśli mróz, jeszcze sanie do szopy włóż
.

Na Stanisława Kostkę
(13 XI) ujrzysz śniegu drobnostkę,
a na Ofiarowanie (21 XI) przydadzą się
i sanie.

Gdy na Wawrzy
ńca (14 XI) słota trzyma,
do Gromnicznej (2 II) lekka zima.


Gdy słońce czci Panią
w Ostrej Bramie (16 XI)
s
łoneczne światło przez tydzień
zostanie.

Od
św. Salomei (17 XI) zima jest w nadziei.


Gdy Salomea (17 XI) przyjdzie z deszczem,
na mróz i śnieg poczekasz jeszcze.

Gdy wichry i mrozy w dzień Florencjusza (17 XI),
- rolnikowi drży dusza.


Pogoda na Rafała (20 XI),
przez tydzień będzie stała.

Dwudziesty pierwszy listopada pogodę
zimy zapowiada.

Gdy na Cecylię (22 XI) grzmi,
rolnik o dobrym roku
śni.


Na św Cecylię
patrz pogody,
bo ju
ż za miesiąc Gody.

Katarzyny (25 XI) dzień
jaki
ca
ły grudzień będzie taki.

Jaka św. Katarzyna, taka będzie zima.

Po św. Katarzynie pomyśl o pierzynie.


Od św. Katarzyny nie prześladuj już zwierzyny.

Kiedy w świętą Katarzynę mróz, szykuj chłopie wóz.


Św. Katarzyna śluby ucina.

Św. Katarzyna adwent zawiązała:
dziewczyna nieszczęśliwa, że się nie wydała.


Gdy na św. Maksyma (27XI) ostry mróz trzyma - oj, długo potrwa sroga zima.

Kiedy Ździsiek ( 28 XI) rano szroni, zima jest w zasięgu dłoni.

Św. Zdzisława dla leśnej zwierzyny niełaskawa.

Gdy św. Andrzej (30 XI) się zjawi, to i zimę
postawi.

Na
św. Jędrzeja trza kożucha dobrodzieja.

Gdy św. Andrzej ze śniegiem przybieży,
sto dni śnieg na polu leży.

Miękko na Andrzeja, oj! Niedobra nadzieja.

Kiedy słotne są Andrzeje, zima każdy piec wywieje.

Gdy w św. Andrzeja deszcz lub słota,
grudniowe drogi bez błota.

Dzień jasny na św. Andrzeja,
wszystkim samotnym w sercu nadzieja.


Św. Katarzyna klucze zgubiła,
św. Jędrzej znalazł, adwent otworzył zaraz

Co św.  Andrzej oprószy,
to św. Szczepan (26 XII) wysuszy.

Słońce listopada mrozy zapowiada.
Deszcze listopadowe budzą wiatry grudniowe.

W po
łowie listopada deszczy,
a w połowie stycznia trzeszczy.


W listopadzie kapusty pełne kadzie.

Kiedy w listopadzie liść się gęsto trzyma,
nie tak prędko będzie zima.

Jaka pogoda listopadowa taka i marcowa.

W miesiącu listopadzie liść się na ziemię kładzie.

Gdy w listopadzie liść na czubkach drzew się
trzyma,
to w maju na nowe li
ście spadnie zima.

Ile w listopadzie grzmotów, tyle latem zboża snopów.