czwartek, 16 listopada 2017

Karkonosze. Wyprawa na Chojnik

2017-11-14

   Podałem Krzyśkowi pomysł odwiedzenia pewnych skał w Karkonoszach i wysłałem mu orientacyjną trasę dojścia do nich od strony Karpacza.
Krzysiek, po przestudiowaniu mapy, podchwycił mój zamysł i zaproponował, abyśmy za miejsce startu obrali parking przy Drodze Sudeckiej.
W trakcie wymiany naszej korespondencji stwierdziłem, że...

...ja dobrze znam tę lokalizację! Byłem tam w przeszłości trzykrotnie!!!

W Jeleniej Górze należy kierować się na Cieplice Zdrój, gdzie przed Parkiem Norweskim trzeba skręcić w lewo, minąć Podgórzyńskie Stawy za którymi, na rozwidleniu dróg, pojechać również
w lewo w stronę Podgórzyna. Należy tylko pamiętać, aby nie jechać prosto w stronę Sobieszowa, gdzie na Chojniku stoją ruiny zamku Chojnik.






 I wtedy przypomniałem sobie mój dzień, w którym zdobywałem niezdobyte.

___________________________ 
 

2010-10-03

Gdy jechałem na Chojnik w Sobieszowie, nie mogłem sobie odmówić odwiedzenia Parku Norweskiego w Cieplicach Zdroju.



Park ten na początku XX wieku założył właściciel fabryki maszyn papierniczych Eugen Füllner.
Początkowo zadrzewienia miały na celu oddzielenie zakładu produkcyjnego od osiedla domów pracowniczych.
W roku srebrnych godów cesarza Wilhelma II i jego małżonki, cesarzowej  Augusty Wiktorii, Eugen  Füllner ogłosił, że chce ufundować mieszkańcom Cieplic publiczny park. W trakcie robót przy parku powstał pomysł postawienia pawilonu, który służyć miał jako miejsce odpoczynku dla spacerowiczów.



O jego kształcie zadecydowała fascynacja Füllnera architekturą restauracji „Frognerseteren” w Oslo. W oparciu o oryginalny projekt, przekazany przez norweskiego architekta Einara Smitha, miejscowe firmy wzniosły bliźniaczy budynek wobec Frognerseteren w miejscu, z którego rozciągał się wspaniały widok na pobliskie góry.



W Pawilonie Norweskim działała restauracja, a w 1967 r. budynek został zaadoptowany na Muzeum Przyrodnicze.

Zacząłem się zastanawiać, co mogą przedstawiać ustawione za budynkiem rzeźby,



ale gdy się do nich zbliżyłem, stwierdziłem że to są...



...ule ozdobne.

Zbiory Muzeum Przyrodniczego w Jeleniej Górze w dużej części wywodzą się ze wspaniałych kolekcji rodziny Schaffgotschów.













W latach siedemdziesiątych do stałej kolekcji ornitologicznej dodano również piękne zbiory motyli.



Dzisiaj Pawilon Norweski jest w prywatnych rękach. Trwa remont budynku i powstanie tu restauracja.

___________________________ 

Sobieszów, podobnie jak Cieplice Zdrój w przeszłości zostały administracyjnie włączone
do Jeleniej Góry.




Mój zielony (ekologiczny) samochód został na parkingu, a ja na ulicy Bronka Czecha




odszukałem znaki szlaku czerwonego z czarnym.

Za bramką Karkonoskiego Parku Krajobrazowego szlaki się rozchodzą. Czerwony prowadzi zakosami drogą dojazdową do zamku.



Czarny natomiast wiedzie trasą nieco trudniejszą przez Zbójeckie Skały i tę drogę wybrałem do wędrówki na szczyt Chojnika.







Ktoś kiedyś stwierdził, że kolory szlaków pieszych określają stopień ich trudności i dodał że kolor czarny oznacza szlak trudny. Ale to nie jest prawdą. Znaki czarne wyznaczają krótki szlak dojściowy lub łącznikowy, tak jak w tym przypadku.



Po wystających korzeniach drzew szedłem, jak po grudzie. Wyjątkowo ciężko mi się szło.



Ciężko mi się również zrobiło na duszy, gdy zobaczyłem okaleczone drzewa i zastanawiałem się, czy zza jakiegoś pnia nie wyskoczy jakiś zbój z ostrym narzędziem.



Wiadomo - Zbójeckie Skały.

Na Skalnym Grzybie szlak czarny dochodzi do szlaku czerwonego. Odetchnąłem z ulgą.



Zasapałem się niezmiernie i sam się zdziwiłem, że ogarnęła mnie jakaś niemoc. Pójdę w ślady tego turysty i zatrzymam się w tym miejscu na dłużej. Czy ten ktoś, mówiąc o trudnym szlaku czarnym miał rację?

Z tego miejsca można podziwiać okolicę. Z prawej strony zaglądały Sokoliki,



 pośrodku  połyskiwały Podgórzyńskie Stawy, a pod nimi ciemniał Staw Graniczny.

Błękit nieba odbijał się w Zbiorniku Sosnówka - sztucznym zalewie, który pełni funkcję



retencyjną i wodociągową jednocześnie. Zbiornik wodny został oddany do użytku w 2001 roku.
Na jeziorze obowiązuje zakaz kąpieli, jest ono zbiornikiem wody pitnej dla mieszkańców Jeleniej Góry i okolic.

Gdy już nasyciłem swe oczy widokiem i nabrałem nieco sił podreptałem w stronę zamku.



Nie minął kwadrans, gdy stanąłem u jego bram.








Na dziedzińcu stróży zamkowej musiałem się wkupić w ich łaski.



W budce strażnika nabyłem bilet wstępu.

Tuż za drugą bramą wejściową znajduje się pomieszczenie gospodarcze. w którym zostawiano  powozy i wyprzęgano konie.



Za trzecią bramą mieści się Izba Sądowa. A na dziedzińcu głównym, w jego centrum,



ustawiono pręgierz. Przy nim wymierzano kary, chyba zgodne z obowiązującym w owym czasie prawem.
A prawo jet jak pajęczyna - bąk się przebije, lecz na muchę spada wina.

Od jakiegoś czasu zwiedzanie zamku, dla płynności ruchu, należy dokonywać zgodnie z zasadą ruchu jednokierunkowego.


Po dawnych, kamiennych schodkach pójdziemy na wyższy poziom, z którego metalowymi stopniami wejdziemy  na mury zamkowe. A wtedy, jak dawni strażnicy zamkowi, będziemy mogli obserwować okolicę.








Można również wspiąć się na wieżę zamkową, a z niej widok będzie bardziej rozległy



















 
Pasmo Karkonoszy, z jej Królewną Śnieżką, było w tym dniu spowite chmurami i gdy już




nasyciłem się swoją zdobyczą, zacząłem schodzić krętymi, ciasnymi schodkami wewnątrz wieży.
A po drodze przypomniała mi się legenda związaną z Chojnikiem.



W przeszłości tym zamkiem zarządzała księżniczka Kunegunda, która chętnie jeździła konno, władała mieczem i sposobiła się w rzemiośle wojennym. Była niezwykle kapryśna. Ogłosiła bowiem, że swoją rękę odda temu rycerzowi, który w pełnej zbroi, opuszczoną przyłbicą, z mieczem w dłoni i tarczą w drugiej objedzie wokoło zamek konno po jego murach. Wielu próbowało tego dokonać, ale tam gdzie mury były najcieńsze, spadali wraz z koniem w przepaść i ginęli. Minęły lata i już nikt nie uderzał w konkury do Kunegundy.
Aż pewnego razu zagrzmiał róg u wrót zamkowych. Na dziedziniec wjechał piękny rycerz na wspaniałym rumaku. Kunegunda, gdy go ujrzała, oświadczyła przybyszowi, że spodobał jej się bardzo i nie musi czynić niebezpiecznej próby. Ale Nieznajomy oświadczył: Droga Pani, dwa lata sposobiłem swego konia do tego wyczynu, a kiedy wyruszałem z domu, powiedziałem wszystkim dokąd jadę i po co. Nie mogę więc złamać danego słowa rycerskiego i tak jak zapowiedziałem, jutro nazajutrz będę objeżdżać mury zamkowe. Kunegunda z żalu długo w noc nie mogła zasnąć, gdyż była przekonana, że śmiałek zginie niechybnie, tak jak jego poprzednicy.




Wtuliła się tylko w kąt komnaty, otuliła chustą, zaczęła ronić rzęsiste łzy i zemdlała. Ocuciły ją fanfary, które ogłaszały, że tym razem dzielny rycerz pokonał wszystkie przeszkody. Kunegunda wybiegła radośnie na spotkanie bohatera, ale ten nawet nie zsiadł z konia, podniósł tylko przyłbicę i rzekł.
- Okrutna Kunegundo. Nie dbam o Twoją rękę, bowiem żonę już mam. A mury zamkowe objechałem tylko dlatego, aby dla Twojego kaprysu nie ginęli więcej niewinni rycerze.
Zawrócił konia i odjechał.

A zawstydzona Kunegunda postanowiła skończyć ze sobą i wyskoczyła z wieży zamkowej.
Brzemię jej win było tak wielkie,  że kiedy uderzyła pośladkami o skałę,



wybiła w niej dwie ogromne dziury.

Postanowiłem, że zamek opuszczę inną drogą.





Za murami zamkowymi szlak czarny i żółty skręcają w lewo w stronę Doliny Choińca,



a ja stromym zejściem (Ścieżką Kunegundy) poszedłem w stronę Przełęczy Żarskiej.

Gdy wchodziłem w przesmyk pomiędzy skałami, jeszcze raz spojrzałem w stronę zamku.



Na Przełęczy Żarskiej wszedłem na szlak zielony, którym zacząłem schodzić z Chojnika







Szlak zielony do prowadził mnie do szerokiego duktu, którym doszedłem do Bramki


Karkonoskiego Parku Narodowego.



Powoli, spacerowym krokiem przeszedłem przez dziką łąkę i jeszcze raz spojrzałem w kierunku



zamku. A on stał niewzruszony na swej skale.

Po dojściu do parkingu, wsiadłem do samochodu i skierowałem się w drogę prowadzącą
do Jagniątkowa. Za ostatnimi zabudowaniami Sobieszowa zatrzymałem się na poboczu, aby jeszcze raz spojrzeć na Chojnik.




Zamek Chojnik nigdy nie był zdobyty przez obce wojska.



Zwyciężyły go siły natury. Spłonął od uderzenia pioruna 31 sierpnia 1675 r i od tamtego dnia pozostał w ruinie.


___________________________ 

W drodze powrotnej postanowiłem, że odwiedzę Podgórzyńskie Stawy.



Swój zielony samochód zaparkowałem tuż obok niezwykłej Hondy.



A miejsce również było niezwykłe. Gospodarstwo Rybackie oferuje szeroki wachlarz usług gastronomicznych.























Po posiłku można skorzystać z bardzo romantycznych spacerów.























Przysiadłem na jakiejś ławce i patrzyłem na Chojnik. Żałowałem jednej rzeczy, w tym dniu nie miałem sił, aby wejść na Górę Żar. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że po tej mojej samotnej górskiej wędrówce nastąpi kilkuletnia przerwa.




Ale o tym innym razem...

Gdy wracałem do mojego zielonego samochodu, zobaczyłem taki widok...







...duuu...duuu...duuu...

Głęboki bas... ach jak mi się podobają takie pojazdy...

*    *    *    *
 
 
 

5 komentarzy:

  1. Pierwszy raz na Chojniku byłam na tyle dawno, że pamiętam iż nie było tam żadnej możliwości wejścia na basztę. Jakże zdziwiona byłam kilka lat temu, gdy zobaczyłam te niesamowite schodki i kładkę. Dla osoby z lękiem wysokości prawdziwy koszmar! Lubię tamtędy czasem rowerem pomykać do lub z Karpacza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Janku, uświadomiłeś mi, że właściwie nie znam Karkonoszy. To się musi zmienić, a w niedzielę zaczynam zmiany – dzięki Tobie. Powinniśmy tej zimy jeszcze wyskoczyć w te góry.
    Ten anonimowy rycerz wywarł na Kunegundzie potężną zemstę. Sądząc po śladach, jej tyłek musiał mieć wielkie gabaryty. Może właśnie dlatego zabrakło chętnych na niego… to znaczy na jej rękę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysiek, wszystko da się naprawić. A ja, dzięki Tobie, zacząłem poznawać urocze zakątki Gór Kaczawskich.
      Pogrzebałem w zakamarkach mojego starego komputera i wydobyłem z nich jeszcze kilka tematów o Karkonoszach.
      Niedługo je pokażę na tym blogu.

      Usuń
  3. To był chyba piękny pażdziernik, gdyby nie lekko pomarańczowe liście to myślałabym, z ego zdjecia z późnego lata.
    Kraina karkonoska w pełnym słońcu zdaje się mlekiem i miodem płynąca. Norweski projekt bardzo pasuje do tej ziemi, jakby przynależał do niej od zawsze. Chojnik majestatyczny, a Kunegunda pyszna i podła. Szkoda, że legenda nie kończy się na odjechaniu szlachetnego i odważnego rycerza. No ale przecież popełniono zło i w bajaniach musi zostać przykładnie ukarane. Sprawiedliwość.
    W Podgórzynskich Stawach udało Ci się uchwycić odbicia. Są niesamowite.
    Najmniej podobały mi się przyszpilone motyle (wolę kiedy latają) i wypchane zwierzęta jednak Muzeum Przyrodnicze musi zawierać eksponaty, a jak piszesz kolekcja jest wyjątkowa.

    Maszyna świetna :). Wyobrażam sobie ile hałasu robi;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Janku, budynek w Parku Norweskim ma szansę długo i dobrze służyć, wszak stoi w dobrym stanie, może nie zepsują go, ale pawiloników nad stawami już nie ma. Faktycznie, było tam bardzo ładnie. Wśród uroczych zakamarków widziałem (na zdjęciach) pień drzewa udający jaszczurkę. Wczoraj widziałem paskudną stodołę i pustkę wokół. Cóż, mówią, że o gustach się nie rozmawia, szkoda jednak ładnego miejsca.
    Bluszcz w środku zamku, ten wycięty, był pokaźny, nieco widać jego wielkość na zdjęciu. Mierzyłem rękojeść kija, ma długość 13 cm, więc pień miał (spojrzałem teraz na zdjęcia) blisko 20 cm średnicy, czyli minimalnie ustępował kaczawskiemu, z góry Nad Groblą.
    Okazuje się, że czasami nie warto wracać w stare miejsca po długiej nieobecności. Cóż, nie zmienimy tego.
    A Ty się nie martw. Wiosna blisko, a Prządki na horyzoncie nie widać.

    OdpowiedzUsuń